Tak, tak, wiem, że dawno nie pisałam, ale mój weekend nie był wcale taki ciekawy. Cały czas siedziałam w kawiarni, całe szczęście, że mi za to płacą. W szkole to też zdecydowanie nie był mój dzień. Było nudno, ale zdarzył mi się kataklizm życiowy. W postaci mojej ulubionej dyrektorki.
Szłam sobie korytarzem jak normalna uczennica, kiedy usłyszałam szczekanie. Jakiś pies przebiegł mi pod nogami. Zaraz potem pojawiła się wkurzona dyra.
Szłam sobie korytarzem jak normalna uczennica, kiedy usłyszałam szczekanie. Jakiś pies przebiegł mi pod nogami. Zaraz potem pojawiła się wkurzona dyra.
- Panienko, czemu pozwoliłaś uciec mojej Kiki?! - wrzasnęła na pół korytarza.
- Przepraszam, ale...
- Nawet nie próbuj! Panno Perry, skoro nie należysz do żadnego klubu, to sądzę, że masz dużo czasu by złapać mojego psa. - Poprawiła swój żakiet. - Zaraz po radzie chce go widzieć z powrotem. Teraz proszę mi wybaczyć, ale spieszę się. - Wyminęła mnie pokazując na zegarek.
Do końca przerwy zostało czterdzieści minut.
Tak, zostałam wrobiona w ganianie za jakimś zapchlonym mopsem o „słodkim” imieniu Kiki. Chodziłam po klasach, piętrach i dziedzińcu. W końcu usłyszałam jakieś szczekanie na klatce schodowej, pobiegłam tam i zobaczyłam tego kundla obok Nataniela, a tak starałam się go unikać.
Tak, zostałam wrobiona w ganianie za jakimś zapchlonym mopsem o „słodkim” imieniu Kiki. Chodziłam po klasach, piętrach i dziedzińcu. W końcu usłyszałam jakieś szczekanie na klatce schodowej, pobiegłam tam i zobaczyłam tego kundla obok Nataniela, a tak starałam się go unikać.
- Cześć, dawno się nie widzieliśmy - odezwał się do mnie.
- Yhm.
- Chciałem cię przeprosić, za wcześniej. - Zrobił się czerwony.
- Dobra, wybaczam. - Podniosłam Kiki. - Chociaż to nie mnie powinieneś przepraszać. - Odeszłam zanim coś odpowiedział.
W końcu oddałam dyrce psa i wróciłam z Lysandrem do domu, co było trochę dziwne z jego strony. Okazało się, że mieszkam od niego parę domów dalej.
W domu odrobiłam lekcje, zjadłam obiad i wyszłam na spacer z psami. W końcu musiałam im wynagrodzić dwa dni w ogródku na tyłach. W parku nie było już wielu osób. Przywiązałam psy do ławki i poszłam w stronę straganu.
W domu odrobiłam lekcje, zjadłam obiad i wyszłam na spacer z psami. W końcu musiałam im wynagrodzić dwa dni w ogródku na tyłach. W parku nie było już wielu osób. Przywiązałam psy do ławki i poszłam w stronę straganu.
- Dzień dobry. Co podać panience? - zapytał starszy mężczyzna.
- Chciałabym paczkę psich ciasteczek - powiedziałam i zapłaciłam.
Pobiegłam do ławki, kiedy usłyszałam szczekanie. Odwróciłam się i zobaczyłam owczarka francuskiego w czarnej obroży. Na początku bałam się go pogłaskać, ale kiedy zaczął machać ogonem przełamałam się i położyłam mu rękę na głowie.
- Wcale nie jesteś taki straszny, co? - zapytałam psa. - Pewnie się zgubiłeś... Demon? - przeczytałam imię na obroży.
Dałam Demonowi ciastko i pogłaskałam go jeszcze. Kiedy zza pleców usłyszałam.
- Demon! Ty cholero! - Głos wydał mi się znajomy. - Hej, prze... - Odwróciłam się.
Kastiel stał jak wryty:
- Co ty tu robisz?! - krzyknęliśmy jednocześnie.
- Szukam mojego psa, zerwał się ze smycz i zwiał, głupi kundel. A ty?
- Spaceruje sobie z... - Oboje usłyszeliśmy warczenie.
- Renn, uważaj za tobą jest pies - powiedział zaniepokojony rudzielec.
Powoli się odwróciłam i zobaczyłam dobermana w srebrnej obroży - Ramzes. Kastiel powoli się do mnie zbliżał, a pies coraz głośniej warczał.
„Ale dlaczego się zerwał?” myślałam zaniepokojona. Od dawna wiedziałam, że Ramzes to bardzo zazdrosne zwierzę. Nie pozwalał się do mnie zbliżać nikomu kogo nie znał. Kastiel złapał mnie delikatnie za ramię, to przelało czarę goryczy. Ramzes ruszył biegiem na rudzielca. Nie zastanawiając się złapałam za kawałek smyczy dobermana i pociągnęłam go do tyłu. Przejechałam kolanem po betonie, w samą porę Ramzes zatrzymał się przed Kastielem.
„Ale dlaczego się zerwał?” myślałam zaniepokojona. Od dawna wiedziałam, że Ramzes to bardzo zazdrosne zwierzę. Nie pozwalał się do mnie zbliżać nikomu kogo nie znał. Kastiel złapał mnie delikatnie za ramię, to przelało czarę goryczy. Ramzes ruszył biegiem na rudzielca. Nie zastanawiając się złapałam za kawałek smyczy dobermana i pociągnęłam go do tyłu. Przejechałam kolanem po betonie, w samą porę Ramzes zatrzymał się przed Kastielem.
- Głupi pies! - wrzasnęłam na Ramzesa, który się skulił i zaczął piszczeć.
- Ty masz psa? - Kastiel wyglądał na zdziwionego.
- Dokładniej to trzy. - Pokazałam na dobermana. - To jest Ramzes, najbardziej zaborcze zwierze świata. - Spojrzałam karcąco w jego stronę.
- Hahaha.
Próbowałam wstać i naglę moją nogę przeszył ostry ból. Spojrzałam na kolano i zauważyłam, że jest strasznie zdarte i leci z niego krew. Kastiel spojrzał za moim wzrokiem i zobaczył kolano. Bez słowa pociągnął mnie za rękę do ławki koło której siedziały moje psy. Przy każdym kroku kolano eksplodowało nową porcją bólu.
Usiedliśmy na ławce.
Usiedliśmy na ławce.
- O, to twoje pozostałe zwierzątka? - zapytał.
- Tak, to Herkules i Ares. Największe ciekawskie jajo i super leniuch. - Uśmiechnęłam się.
- Daj kolano. - Spojrzałam pytająco. - Ktoś musi ci je zakleić.
- Ooo. - Zaczerwieniłam się. - Jasne.
Bez słowa położyłam okaleczoną nogę na ławce, Kastiel najpierw wyjął chusteczkę i lekko przetarł nią kolano, potem poszedł do fontanny i namoczył drugą chusteczkę. Przemył moją ranę, a na końcu wyciągnął plaster i zakleił zdarcie.
Ten dzień zapamiętam na bardzo długo. Poznałam zupełnie nowego Kastiela. Cały czas pytał mnie czy nic mi się nie stało i czy mnie nie boli. Nawet odprowadził mnie do domu. To pierwszy raz kiedy zamiast buntownika, zobaczyłam opiekuńczego faceta. Jeszcze muszę pomyśleć w co się ubrać na „Prometeusza”. Dobranoc!
Ten dzień zapamiętam na bardzo długo. Poznałam zupełnie nowego Kastiela. Cały czas pytał mnie czy nic mi się nie stało i czy mnie nie boli. Nawet odprowadził mnie do domu. To pierwszy raz kiedy zamiast buntownika, zobaczyłam opiekuńczego faceta. Jeszcze muszę pomyśleć w co się ubrać na „Prometeusza”. Dobranoc!
***
Połowa wakacji za nami (Tum Dum DUUUM ) :/ Ale sokojniee, nie ma się czym przejmować. Chyba... Hahaha, dobra żartowałam. Teraz na poważnie - myślę, że już pierwszego września zdradzę wam parę szczegółów dotyczących nowego projektu nad którym właśnie pracuje. Jak na razie idzie dobrze, ale staram się nie zaniedbać też tego bloga. To tyle, Fochatka odmeldowuję się !
Korekta - Saanni
Zapraszam do komentowania bloga, jeżeli chcesz dowiedzieć się czegoś o mnie wejdź w zakładkę "O mnie".
Super, jak zawsze ;D.
OdpowiedzUsuń