poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Nowy projekt - prezentacja

Wyczekiwany przez wszystkich projekt, o którym tyle to razy mówiłam. Bez zbędnych ceregieli, do rzeczy. Projekt ma już tytuł.
"Kotołak i człowiek"

Świat jaki znamy zmienia się nie do poznania, a ludzie którzy żyją na nowy superkontynencie tworzą zupełnie nowy świat. Cały kontynent zostaję podzielony na 8 Stref, ale tylko 7 z nich należy do ludzkości. Najbardziej przerażającą Strefą jest Gigantyczny Las. Jego mieszkańcy powstali z rąk ludzkich, połączenia ludzi i zwierząt dążących do równouprawnienia w świecie ludzi.

Tak właśnie wygląda zarys fabuły. Główni bohaterowie powinni pozostać zagadką, prawda ? Na razie piszę trochę na próbę. Jeżeli postanowię opublikować ten projekt to na pewno o tym napiszę. To na dzisiaj wszystko. Zapraszam na stronę "O mnie" oraz zachęcam was do wyrażenia własnej opinii o tym projekcie. Miłego dnia (ostatniego dnia wolności) Fochatka odmeldowuje się !

niedziela, 30 sierpnia 2015

Rozdział 9

Budzik obudził ją o piątej rano, kto normalny wstaje o piątej rano w PONIEDZIAŁEK! Renn naciągnęła na głowę kołdrę i starała się zagłuszyć budzik.
- Ej! Możesz nie zabierać całej kołdry?! - Kołdra została pociągnięta brutalnie w drugą stronę.
- Ty też jej nie zabieraj! - Zaczęła przeciągać kołdrę w swoją stronę. - Do jasnej cholery! Zaraz ci przywalę!
- Spróbuj szczęścia czerwonooka! - Kastiel odrzucił kołdrę i się podniósł.
- Żebyś wiedział, że spróbuje! - Dziewczyna też podniosła się wzburzona. - KASTIEL?!
- CZEGO?!
- CO TY TU ROBISZ?!
- SPAŁEM IDIOTKO!
- CO?!
- Dobra, ścisz się - powiedział spokojnie.
- TY... ZABIJĘ JAK...
- Tak, tak. Ścisz się już ok?!
- Dobra! Mogłeś powiedzieć, że masz zamiar tu spać - odpowiedziała spokojnie.
- I co byś zrobiła? - zapytał z nonszalancją.
- Poszła spać na kanapę... - Spojrzała na niego. - Albo została na dworze ryzykując przeziębieniem. - Uśmiechnęła się złośliwie
- Jakaś ty miła z rana. - Kastiel wstał z łóżka. - Idę do łazienki, a potem na spacer z Demonem. Poczekasz?
- Yhm.
Renn wstała i poszła na dół do łazienki. Szybko obmyła się ciepłą wodą i założyła ciuchy z wczoraj.
Poszła spokojnie do kuchni. Rozejrzała się i otworzyła lodówkę. Na każdej półce walały się hermetycznie zamknięte kotlety i paczki z cheeseburgerami, tylko na końcu jednej z półek znalazła jajka i mleko. Wyciągnęła jajka i poszukała patelni. Znalazła olej w szafce nad mini telewizorem. Rozgrzała olej na patelni, potem spokojnie wbiła jajka i zaczęła je mieszać. Zostawiła potrawę na chwilę i zagrzała wodę na herbatę w czajniku, paczkę herbaty znalazła za trzema butelkami pepsi i coli. „Boże, ile on tego ma?” pytała się w myślach. Czajnik zaczął gwizdać, wyłączyła go i chciała znaleźć kubki. Już miała otworzyć szafkę, kiedy...
- Tutaj ich nie ma - usłyszała przy swoim uchu.
- Boże, Kastiel nie strasz mnie tak! - krzyknęła z przerażeniem.
- Hahaha, to za ten numer na dachu - powiedział zataczając się ze śmiechu.
- Może zamiast rechotać byś mi pomógł? - zapytała lodowato.
- Jasne, jasne. - Kastiel podszedł do szafki i wyciągnął naczynia, a potem sztućce.
Renn nałożyła śniadanie na talerze i nalała herbaty do kubków. Oboje z Kastielem usiedli przy stole i zaczęli jeść śniadanie.
- Mmm... Całkiem... niezłe... - powiedział chłopak z pełnymi ustami.
- Mógłbyś zamknąć usta jak jesz?
- Sorry... - Przełknął głośno. - Gdzie nauczyłaś się tak gotować?
- Mieszkam sama, pamiętasz? - Uniosła wzrok z nad kubka. - To normalne, że sama gotuje.
Po śniadaniu oboje poszli do domu Renn. Zabrali swoją makietę, a dziewczyna poszła się przebrać na górę. Kastiel z rozczarowaniem zauważył, że ubrała się jak zwykle. Glany, czarne ciuchy i skórzana kurtka.
Później oboje poszli z makietą do szkoły.
***
Dzisiaj w końcu oddaliśmy z Kastielem naszą makietę, a wszystko zaczęło się od tego, że pan Frazowski wywołał nas na środek sali.
- Ja i Kastiel zrobiliśmy makietę naszego miasta. - Pokazałam na naszą prace.
- Umieściliśmy tu wszystkie budynki, na przykład tu jest nasze liceum. - Kastiel pokazał palcem na małą styropianową podobiznę.
- Bardzo dobrze. Wasza praca jest fantastyczna. Można wiedzieć z czego ją wykonaliście? - zapytał Frazowski.
- Zrobiliśmy ją ze styropianu i pomalowaliśmy farbą w sprayu - odpowiedziałam spokojnie.
- Cudownie, oboje dostajecie oceny celujące. Teraz wróćcie do ławki.
Wróciliśmy na swoje miejsca i przybiliśmy sobie z Kastielem piątkę.
Później jeszcze kilka innych grup czytało referaty i prezentacje multimedialne. Ten dzień był taki uroczy, aż nie mogę się doczekać co przyniesie jutro.

Informacja

Cześć ! Wiem, że pewnie wszyscy czekacie na kolejny rozdział i nie macie ochoty czytać tego co teraz piszę. Spokojnie zaraz po tej krótkiej informacji wrzucę rozdział 9. Do rzeczy mam dla Was parę ważnych informacji odnośnie bloga:


  1. Dostałam się do bardzo wymagającej szkoły. Boję się, że mogę nie pogodzić pisania i nauki, dlatego stwierdziłam, że powinnam zmienić terminy wychodzenia rozdziału. Od teraz rozdziały będą pojawiały się co miesiąc.
  2. Drugą rzeczą, którą chciałam tutaj poruszyć są mianowicie szczegóły mojego projektu pt. "Kotołak i człowiek" pojawią się dokładnie jutro.
  3. No i ostatnia sprawa, projekt nad którym sama pracuję, jeżeli stwierdzę, że warto go opublikować to na pewno to zrobię. Na razie powstały 3 rozdziały i prolog, nie jestem jeszcze pewna czy warto go ciągnąć ponieważ stoję w pisarskim dole.
To wszystko co chciałam wam przekazać. Dziś pod rozdziałem 9 nie napiszę nic od siebie. Zapraszam do odwiedzenie strony "O mnie", jeżeli chcecie się czegoś więcej o mnie dowiedzieć. Oczywiście zachęcam Was wszystkich do wyrażania swojej opinii w komentarzach. I życzę Wam dobrego końca naszych długi czy krótkich, wakacji. Miłego dnia, Fochatka odmeldowuję się !

niedziela, 16 sierpnia 2015

Rozdział 8

Hej, hej! Nie uwieżycie, ale to już dzisiaj! Nie wiem czemu, ale bardzo się cieszę z wyjścia do kina z Kastielem, to może nie jest moje pierwsze wyjście z chłopakiem... Ale... Ale... nie mogę usiedzieć w miejscu!
Przebierałam się już dzisiaj parę razy i nadal nie znalazłam odpowiedniego stroju, w jednym wyglądam za elegancko, w drugim za bardzo na luzie. W końcu znalazłam coś odpowiedniego, musiałam otworzyć „tę” szafę. Wyszukałam w niej czerwoną spódniczkę w kratkę do kolan, luźną czarną bluzkę bez rękawów.
Zeszłam na dół do toaletki i zrobiłam subtelny makijaż. Pomalowałam się pomarańczowym cieniem do powiek, użyłam pomarańczowego błyszczyku i podkręciłam moje długie rzęsy swoim ulubionym tuszem. Włożyłam czarne trampki, jeansową kurtkę i wyszłam.
Życzcie mi szczęścia !
***
Chłopak czekał na dziewczynę przed domem. Oparł się swobodnie o bramę i kątem oka obserwował drzwi.
Renn wyszła ubrana jak marzenie, mimowolnie się uśmiechnął.
- Cześć - powiedział z nonszalancją.
- Hej. Długo musiałeś na mnie czekać? - zapytała lekko się rumieniąc.
- Świeci słońce, więc nie zamarzłem... Może nawet się opaliłem...
-Kretyn! -Uderzyła go w żebra. - Miałeś powiedzieć, że czekałeś na mnie tylko chwilę.
- Dobra, dobra, nie piekli się tak. - Żartobliwie zmierzwił jej włosy.
Renn zrobiła naburmuszoną minę, po chwili oboje szli w kierunku kina i śmiali się na głos.
Do kina nie było daleko, więc szybko znaleźli się w holu tego budynku. W okół kręciło się wiele osób, większość z nich stała przy stoisku z przekąskami. Kilka par siedziało na czarnych fotelach w lobby. Cały korytarz był ozdobiony reklamami filmów. Obok kasy stały reklamy „Prometeusza”.
- Hej, czerwonooka. - Kastiel wyciągnął pięćdziesiąt złotych z kieszeni. - Pójdziesz kupić przekąski, a ja załatwię bilety. Ok?
- Jasne. - Renn wzięła od niego pieniądze. - Jakieś specjalne życzenia?
- Może duży popcorn?
- Jak chcesz.
Oboje poszli w inne strony. Kastiel stanął przy kasie z biletami, a Renn poszła do stoiska z przekąskami. Zamówiła dwa, duże kubki popcornu i dwie, duże cole. Potem wróciła do chłopaka, który czekał na nią przed bramką prowadzącą na sale kinowe.
- Wykosztujesz mnie - zawołał czerwonowłosy.
- Nie wiesz, że kobiety muszą dużo jeść? - zapytała z udawanym zdziwieniem.
- Niby tak, ale ciebie i tak matka natura obdarzyła, aż nad to. - Uśmiechnął się szelmowsko.
- Nie żartuj sobie tak! - Jej policzki zarumieniły się rozkosznie.
- Takie maleństwo, a je więcej ode mnie. - Zabrał swoją część jedzenia i wziął Renn za rękę. - Choć, sala numer dwa, rząd C.
Po dwóch godzinach oboje wyszli z kina. Piękna pogodna szybko zmieniła się i pogodne niebo zastąpiły ciemne, burzowe chmury. Ledwie doszli do pierwszego skrzyżowania, kiedy na ziemię zaczęły spadać pierwsze, ciężkie, deszczowe krople. Lekki deszcz szybko zmieniał się w ulewę. Kasteil spojrzał na Renn, po jej włosach powoli spływały kroplę deszczu. Dziewczyna drżała pod swoją jeansową kurtką. Uśmiechnął się lekko i westchnął.
- Choć tu zmarzluchu. - Zdjął swoją kurtkę.
- Co? - zapytała zamyślona.
- No choć tu, niezdaro. - Przyciągnął ją do siebie i zarzucił swoją kurtkę na ich głowy.
Dziewczynę owiała mieszanka zapachu papierosów i fastfoodów, którymi pachniał Kastiel. Nagle krzyknęła zdumiona:
-  K-kastiel?!
- Cicho. - Zarumienił się. - Najbliżej jest do mnie. - Skręcił w swoją ulicę.
- Ej! Chwila! Kastiel! - Przyciągnął ją mocniej do siebie. - Moment! Kastiel! Nie wyraziłam zgody! KASTIEL!
- Za późno już jesteśmy. - Stanęli przed domem.
Kastiel pociągnął ją pod zadaszenie i otworzył drzwi do domu. Zaraz potem na dziewczynę rzucił się Demon. Przynajmniej próbował, szybko został złapany za obrożę i odciągnięty dalej.
Renn z wahaniem weszła do przedpokoju. Stanęła, a pod jej nogami zaczęła tworzyć się kałuża. Po jej włosach spływała woda, całe ciuchy miała mokre i na dodatek zaczęła drżeć jeszcze gorzej niż przedtem.
- Za rogiem jest łazienka, idź się umyć, a ja przyniosę ci jakieś ciuchy na przebranie - zawołał rudzielec.
- Nie, nie musisz się tak męczyć. Poczekam, aż burza przejdzie i wrócę do domu - powiedziała zmieszana.
- Renn jest już dwudziesta, a to wygląda jak oberwanie chmury, a nie lekka mżawka. - Kastiel wynurzył się zza rogu. - Zostaniesz u mnie na noc, a jutro pójdziemy do ciebie, weźmiemy makietę i wrócimy do szkoły. Może być?
- ...Ok, przystaje na twój pomysł, tylko że nie mam w czym spać, geniuszu.
- Moja mama trzyma dużo starych rzeczy, na pewno coś ci znajdę. - Odwrócił się i zniknął.
Renn poszła do łazienki, zdjęła swoje przemoczone ciuchy i weszła pod przyrznic. Ciepły strumień wody obmył jej zmarznięte ciało. Po paru minutach chwyciła tubkę z szamponem i zauważyła, że jest to jej ulubiony „Różany Blask”. Uśmiechnęła się. Zabawne, że jego mama ma podobny gust - pomyślała. Wyszła z pod przyrznica i wytarła się ręcznikiem. Założyła swoją bieliznę, a resztę ciuchów złożyła w kostkę. Rozległo się pukanie:
- Renn! Pod drzwiami położyłem ci ciuchy na przebranie! Poczekam w kuchni, przebierz się!
Dziewczyna uchyliła lekko drzwi i wzięła ciuchy z ziemi.
Najpierw założyła czarne spodnie dresowe, o dziwo pasowały idealnie. Były trochę staromodne, a na pośladkach miały nadrukowaną wielką skrzydlatą czaszkę. Potem założyła szarą bluzę. Bluza była za duża i sięgała jej prawie do połowy ud, po lewej stronie widniała czaszka. Ciuch pachniał papierosami i fastfoodem jak Kastiel, co oznaczyło że bluza najpewniej należy do niego.
Renn szybko zabrała swoje ciuchy i wyszła. Weszła do kuchni i zobaczyła Kastiela pochylonego nad zamrażarką, chyba czegoś szukał.
- Szukasz czegoś? - zapytała podchodząc bliżej.
- Nie, już znalazłem. - Wyprostował się z pudełkiem mrożonej pizzy w ręce. - Lubisz szynkę i pieczarki?
- Tak, mogą być. - Odwrócił się do niej.
Chłopak przebrał się w czarne dresowe spodnie i postrzępioną, czarną bluzkę bez rękawów. Włożył pizzę do piekarnika i nastawił go. Chwycił jej ciuchy i poszedł w kierunku schodów.
- Jak chcesz to możesz włączyć telewizor. - Pokazał na mały przenośny telewizor na blacie. - Zaraz wracam, tylko odniosę twoje rzeczy do prania, popilnuj jedzenia.
- Dobra.
Dziewczyna włączyła telewizor i znalazła komedię romantyczną. Po paru minutach oboje jedli pizzę i przedrzeźniali główną bohaterkę, śmiejąc się do rozpuku. Później razem pozmywali naczynia i ochlapywali się wodą. Na koniec Kastiel zaprowadził Renn do swojego pokoju.
Pomieszczenie było zwykłe, w rogu stała szafa, obok niej regał, a na nim filmy, gry video, sterty zapisów nutowych i jeszcze parę bibelotów. Obok regału stał wzmacniacz i jego ukochana gitara elektryczna. Naprzeciwko szafy było biurko, walały się na nim książki, zeszyty i ciuchy. Zaraz przy drzwiach stało łóżko chłopaka, oczywiście całe zawalone ciuchami, zarówno na nim jaki i pod nim był taki sam bajzel. Po całym pokoju walały się jego rzeczy. Chłopak szybko poprzerzucał swoją własność w inny kąt pokoju.
- Miałam rację, grasz na gitarze elektrycznej - zauważyła Renn.
- Tak, ale nadal nie powiedziałaś jak to zrobiłaś, ani na czym grasz.
- Przecież już ci mówiłam, że gram na nerwach. - Uśmiechnęła się zadziornie.
Naglę poczuła pod stopą coś śliskiego. Schyliła się i podniosła zdjęcie. Kastiel wyglądał zupełnie inaczej, miał czarne włosy, a obok niego stała piękna brunetka o niebieskich oczach. Miała głęboki dekolt, wyglądała wspaniale, tylko że po środku jej czoła widniała duża dziura.
- Kto to? - Pokazała na zdjęcie.
- Gdzie to znalazłaś?! - wrzasnął Kastiel.
- Leżało na ziemi. - Podniosła ręce w obronnym geście.
- Przepraszam. - Kasteiel złapał się za głowę. - To moja była, powinienem dawno wywalić to zdjęcie, ale ciągle je gubię. - Wyglądał na zmęczonego.
- Powinieneś się położyć.
- Może potem. - Wyciągnął z szuflady paczkę papierosów. - Muszę się uspokoić, możesz iść spać.
- Kiedy wrócisz? - zapytała.
- Zaraz - powiedział i wyszedł.
Kastiel wyszedł przed dom wzburzony zapalił fajkę. Myślał o Debrze, znowu szukał przyczyny ich zerwania. Robił to już tyle razy, ale nigdy nie udało mu się znaleźć odpowiedzi. Nim się zorientował wypalił ćwierć paczki.
Poszedł do domu, wszedł do swojego pokoju, schował papierosy, zgasił światło i po omacku doszedł do łóżka. Przykrył się kołdrą i poczuł ciepło bijące od Renn. W mgnieniu oka wszystkie jego problemy zniknęły i zapadł w głęboki sen.

***

< Fochatka co ty ćpałaś ? >   Och, spokojnie spokojnie. Nic nie brałam. Po prostu nie ma jak udawanie głupiej nastolatki XD . Nie wspominając o tym "zarumieniła się rozkosznie" :P Piszczałam jak pisałam ten rozdział, nareszcie odskoczyłam sobie swobodnie od fabuły gry :) . Nie wspomnę już o fakcie, że pisałam w 3 osobie. Jeżeli podoba wam się ten styl to napiszcie w komentarzach, na pewno napiszę więcej 3-cio osobówek. W niedługo napisze szczegóły kolejnego projektu, o którym już od dawna ględzę. Oczywiście zapraszam do komentowania i odwiedzania strony "O mnie", jeśli chcecie się dowiedzieć czegoś więcej na mój temat. Miłego czytania, Fochatka odmeldowuję się !

niedziela, 2 sierpnia 2015

Rozdział 7

Tak, tak, wiem, że dawno nie pisałam, ale mój weekend nie był wcale taki ciekawy. Cały czas siedziałam w kawiarni, całe szczęście, że mi za to płacą. W szkole to też zdecydowanie nie był mój dzień. Było nudno, ale zdarzył mi się kataklizm życiowy. W postaci mojej ulubionej dyrektorki.
Szłam sobie korytarzem jak normalna uczennica, kiedy usłyszałam szczekanie. Jakiś pies przebiegł mi pod nogami. Zaraz potem pojawiła się wkurzona dyra.
- Panienko, czemu pozwoliłaś uciec mojej Kiki?! - wrzasnęła na pół korytarza.
- Przepraszam, ale...
- Nawet nie próbuj! Panno Perry, skoro nie należysz do żadnego klubu, to sądzę, że masz dużo czasu by złapać mojego psa. - Poprawiła swój żakiet. - Zaraz po radzie chce go widzieć z powrotem. Teraz proszę mi wybaczyć, ale spieszę się. - Wyminęła mnie pokazując na zegarek.
Do końca przerwy zostało czterdzieści minut.
Tak, zostałam wrobiona w ganianie za jakimś zapchlonym mopsem o „słodkim” imieniu Kiki. Chodziłam po klasach, piętrach i dziedzińcu. W końcu usłyszałam jakieś szczekanie na klatce schodowej, pobiegłam tam i zobaczyłam tego kundla obok Nataniela, a tak starałam się go unikać.
- Cześć, dawno się nie widzieliśmy - odezwał się do mnie.
- Yhm.
- Chciałem cię przeprosić, za wcześniej. - Zrobił się czerwony.
- Dobra, wybaczam. - Podniosłam Kiki. - Chociaż to nie mnie powinieneś przepraszać. - Odeszłam zanim coś odpowiedział.
W końcu oddałam dyrce psa i wróciłam z Lysandrem do domu, co było trochę dziwne z jego strony. Okazało się, że mieszkam od niego parę domów dalej.
W domu odrobiłam lekcje, zjadłam obiad i wyszłam na spacer z psami. W końcu musiałam im wynagrodzić dwa dni w ogródku na tyłach. W parku nie było już wielu osób. Przywiązałam psy do ławki i poszłam w stronę straganu.
- Dzień dobry. Co podać panience? - zapytał starszy mężczyzna.
- Chciałabym paczkę psich ciasteczek - powiedziałam i zapłaciłam.
Pobiegłam do ławki, kiedy usłyszałam szczekanie. Odwróciłam się i zobaczyłam owczarka francuskiego w czarnej obroży. Na początku bałam się go pogłaskać, ale kiedy zaczął machać ogonem przełamałam się i położyłam mu rękę na głowie.
- Wcale nie jesteś taki straszny, co? - zapytałam psa. - Pewnie się zgubiłeś... Demon? - przeczytałam imię na obroży.
Dałam Demonowi ciastko i pogłaskałam go jeszcze. Kiedy zza pleców usłyszałam.
- Demon! Ty cholero! - Głos wydał mi się znajomy. - Hej, prze... - Odwróciłam się.
Kastiel stał jak wryty:
- Co ty tu robisz?! - krzyknęliśmy jednocześnie.
- Szukam mojego psa, zerwał się ze smycz i zwiał, głupi kundel. A ty?
- Spaceruje sobie z... - Oboje usłyszeliśmy warczenie.
- Renn, uważaj za tobą jest pies - powiedział zaniepokojony rudzielec.
Powoli się odwróciłam i zobaczyłam dobermana w srebrnej obroży - Ramzes. Kastiel powoli się do mnie zbliżał, a pies coraz głośniej warczał.
„Ale dlaczego się zerwał?” myślałam zaniepokojona. Od dawna wiedziałam, że Ramzes to bardzo zazdrosne zwierzę. Nie pozwalał się do mnie zbliżać nikomu kogo nie znał. Kastiel złapał mnie delikatnie za ramię, to przelało czarę goryczy. Ramzes ruszył biegiem na rudzielca. Nie zastanawiając się złapałam za kawałek smyczy dobermana i pociągnęłam go do tyłu. Przejechałam kolanem po betonie, w samą porę Ramzes zatrzymał się przed Kastielem.
- Głupi pies! - wrzasnęłam na Ramzesa, który się skulił i zaczął piszczeć.
- Ty masz psa? - Kastiel wyglądał na zdziwionego.
- Dokładniej to trzy. - Pokazałam na dobermana. - To jest Ramzes, najbardziej zaborcze zwierze świata. - Spojrzałam karcąco w jego stronę.
- Hahaha.
Próbowałam wstać i naglę moją nogę przeszył ostry ból. Spojrzałam na kolano i zauważyłam, że jest strasznie zdarte i leci z niego krew. Kastiel spojrzał za moim wzrokiem i zobaczył kolano. Bez słowa pociągnął mnie za rękę do ławki koło której siedziały moje psy. Przy każdym kroku kolano eksplodowało nową porcją bólu.
Usiedliśmy na ławce.
- O, to twoje pozostałe zwierzątka? - zapytał.
- Tak, to Herkules i Ares. Największe ciekawskie jajo i super leniuch. - Uśmiechnęłam się.
- Daj kolano. - Spojrzałam pytająco. - Ktoś musi ci je zakleić.
- Ooo. - Zaczerwieniłam się. - Jasne.
Bez słowa położyłam okaleczoną nogę na ławce, Kastiel najpierw wyjął chusteczkę i lekko przetarł nią kolano, potem poszedł do fontanny i namoczył drugą chusteczkę. Przemył moją ranę, a na końcu wyciągnął plaster i zakleił zdarcie.
Ten dzień zapamiętam na bardzo długo. Poznałam zupełnie nowego Kastiela. Cały czas pytał mnie czy nic mi się nie stało i czy mnie nie boli. Nawet odprowadził mnie do domu. To pierwszy raz kiedy zamiast buntownika, zobaczyłam opiekuńczego faceta. Jeszcze muszę pomyśleć w co się ubrać na „Prometeusza”. Dobranoc!

***

Połowa wakacji za nami (Tum Dum DUUUM ) :/ Ale sokojniee, nie ma się czym przejmować. Chyba... Hahaha, dobra żartowałam. Teraz na poważnie - myślę, że już pierwszego września  zdradzę wam parę szczegółów dotyczących nowego projektu nad którym właśnie pracuje. Jak na razie idzie dobrze, ale staram się nie zaniedbać też tego bloga. To tyle, Fochatka odmeldowuję się !
Korekta - Saanni
Zapraszam do komentowania bloga, jeżeli chcesz dowiedzieć się czegoś o mnie wejdź w zakładkę "O mnie".
Szablon wykonała Domi L