niedziela, 20 września 2015

Rozdział 10

Cały urok prysł! Amber i jej przyjaciółki nie dawały mi spokoju od czasu zrobienia tej makiety z Kastielem. Weszłam dzisiaj do szkoły i zobaczyłam na swojej szafce napis „SZMATA” zrobiony różową szminką. Od razu wiedziałam komu muszę podziękować za wspaniały żart.
- O nie! - usłyszałam za sobą pisk. - Renn, kto ci to zrobił?
Odwróciłam się i zobaczyłam Iris.
- Cześć Iris. Sama wiesz, kto lubi się tak bawić.
- Ale... ale to już przesada! - Iris poczerwieniała ze złości. - Najpierw rzucały cię piłkami na w-f, później wlały ci do butów ocet z pracowni chemicznej, a teraz piszą ci TO na szafce! Musisz coś z tym zrobić!
- Wiem, tylko co ja mogę zrobić?
- Mój brat zawsze mówi, że należy odpłacić się tym samym. - Iris uśmiechnęła się konspiracyjnie. - Na następnej przerwie zrobisz to samo Amber, ja stanę na czatach.
- Dobra. - Przybiłyśmy piątkę.
Zaraz po lekcji szybko wybiegłam z klasy i poszłam w stronę szafki Amber. Rozejrzałam się na wszystkie strony, by sprawdzić czy nie ma jej w pobliżu. Niczego nie zauważyłam.
- Dobra, jestem - powiedziałam do Iris.
- Ok, zaczynaj jest czysto. - Odwróciła się w stronę korytarza.
Szybko wyciągnęłam swoją czarną szminkę i zaczęłam jeździć nią po szafce Amber.
- Już? - zapytała Iris.
- Już.
- Daj zobaczyć. - Podeszła bliżej - Genialne.
Obie odeszłyśmy od szafki i wróciłyśmy do klasy, zostawiając za sobą szafkę Amber z napisem „SUKA”.
Na lekcji siedziałam dumna jak paw, mina Amber była najlepszą nagrodą. Nic nie wskazywało na to, że...
- Panny Renn i Amber z klasy drugiej B są proszone do dyrektora - rozległ się dźwięk z głośnika.
Spojrzałam na Amber po drugiej stronie sali, rzuciłyśmy sobie nienawistne spojrzenie.
Wyszłyśmy razem z klasy i zaczęłyśmy kierować się w stronę gabinetu dyrki. Delikatnie otworzyłam drzwi.
- Dzień dobry, usiądźcie. - Dyrektorka pokazała na krzesła, a my w milczeniu wykonałyśmy jej polecenie. - Moje drogie to niedopuszczalne! - zaczęła swój wywód.
- A-ale o co pani chodzi? - zapytała niewinnie Amber.
- Chodzi o to, że KTOŚ pomalował dwie szafki. Szczęśliwie dla mnie, mam tu dwa dowody. - Spojrzała na nasze usta. - Obie zostaniecie ukarane.
- Co?! - Amber zerwała się z krzesła.
- Spokojnie panno Amber. Zostaniesz dodatkowo ukarana za kradzież octu ze szkolnej pracowni chemicznej. - Spojrzała na mnie. - Wracając do tematu... Amber, ty posprzątasz pracownię chemiczną, zrobisz spis brakujących rzeczy i za własne pieniądze je uzupełnisz. Renn, ty z kolei posprzątasz cały bałagan jaki zostawiłyście, a na dodatek...
- Dlaczego ona ma łatwiejszą pracę?! - Amber po raz drugi wstała z krzesła.
- Siadaj! - Dyrektorka spojrzała na nią groźnie. - Panna Renn zmyje napisy na szafkach i jeszcze napisy na klatce schodowej. Wszystko jasne?
- Jak słońce - powiedziałam i wstałam z krzesła. - Czy mogę już iść? - zapytałam pokornie.
- Oczywiście! Brakuje tylko, żeby ominęła was lekcja!
Wyszłam razem z Amber z gabinetu i wróciłam do klasy. Czas leciał, a godzina mojej kary zbliżała się w niebezpiecznym tempie. Najbardziej żal było mi Iris.
Na ostatniej przerwie znowu mnie przepraszała.
- Naprawdę, tak mi głupio, Renn. Nie wiedziałam, że dyrektorka rozpozna twoją szminkę. - Zaczerwieniła się ze zdenerwowania.
- Iris, mówię ci, że nic się nie stało, to nie twoja wina - uspokoiłam ją po raz koleiny.
W końcu dała się przekonać i przestałyśmy o tym rozmawiać.
Wreszcie zabrzmiał ostatni dzwonek, wszyscy wybiegli z klasy, a ja spokojnym krokiem poszłam na klatkę schodową. Czekało tam na mnie wiadro napełnione wodą z płynem i gąbka. Szybko uporałam się z szafkami i wróciłam na schody. Zobaczyłam taboret, a na nim pudełko z McDonalda i butelkę pepsi. Otworzyłam pudełko i zobaczyłam dwie paczki dużych frytek oraz cheeseburgera. Rozejrzałam się dokładnie i zobaczyłam małą karteczkę samo przylepną, podniosłam ją i przeczytałam: „Przyszykowałem ci rzeczy do sprzątania. Mam nadzieje, że się najesz. Nataniel.”.
Słodkie, to naprawdę słodkie, nie wiedziałam, że Nataniel sam mi pomógł. Zaczęłam jeść, wszystko było takie dobre. Potem postawiłam taboret i zabrałam się do czyszczenia napisów. Szło mozolnie.
Po godzinie zmyłam pierwsze bazgroły, zostało jeszcze trochę. W tym czasie Amber minęła mnie ze złośliwym uśmiechem, oczywiście zignorowałam ją i czyściłam dalej. Przestawiłam taboret na stopnie i czyściłam drugie graffiti. Zadzwonił mój telefon. Delikatnie zachybotałam się na taborecie i zeskoczyłam, żeby odebrać. Na wyświetlaczu migało imię „Vanessa”. Odebrałam.
- Halo?
- O, cześć! - usłyszałam krzyk.
- Cześć, Van.
- Nie zgadniesz co się stało!
- A co się stało?
- Tytania została zaproszona na koncert w starym teatrze! - wrzasnęła z entuzjazmem.
- Co?! - krzyknęłam ze zdumieniem, a moja prawa ręka zaczęła lekko drgać.
- Co ty na to, wchodzisz w to? - zapytała poważnie.
- ...Jasne - odpowiedziałam po chwili. - Prześlij mi potem wszystkie informacje.
- Ok, obdzwonię jeszcze innych. Pa.
- Pa. - Rozłączyłam się.
Wróciłam do czyszczenia napisu, byłam prawie przy końcu, skoczyłam by dosięgnąć górnego rogu i nagle... Poleciałam w dół, gotowa na spotkanie z ziemią.
- Hej, gdzie tak lecisz? - Kastiel złapał mnie w ostatniej chwili.
- Serio, na nic lepszego cię nie stać.
- Właśnie spadłaś ze schodów, chyba twój bohater na coś zasłużył.
- Dzięki. - Kastiel postawił mnie na ziemię.
- Dzięki? Tylko tyle? - zapytał.
- Kastiel, co robisz? - zapytał Lysander wychodząc zza jakichś drzwi.
- O, cześć Lysander.
- Renn? - zapytał zdziwiony. - Co tu robisz?
- Mam karę. - Spojrzałam na klatkę schodową. - Właściwie to już skończyłam. A wy, co tu robicie?
- Mamy próbę zespołu. - odpowiedział Kastiel. - Ukradłem kiedyś klucze tego osła z pokoju gospodarzy. Od tego czasu pozwala nam co tydzień grać w piwnicy, bylebym go nie wsypał u dyrki.
- Na dzisiaj i tak już skończyliśmy - powiedział Lysander.
Weszliśmy do piwnicy, właśnie leciała piosenka Tytanii.
- Jai! Jai! Mogę się drzeć aż ochrypnę, ale i tak nie znajdę twojej dziury, o nie, nie. Ach! Ach! He... - Kastiel podszedł i wyłączył magnetofon.
- Ej! Czemu wyłączyłeś? To jedna z moich ulubionych - zawołał Lysander.
- Wszystkie są twoje ulubione. - Kastiel spojrzał na niego wymownie. - Rozumiem, że podoba ci się muza, a laska ma super głos, ale na Boga, ile można tego słuchać?
- Nie zrozumiesz. - Lysander lekko się naburmuszył. - A ty co myślisz o Tytani? - zwrócił się do mnie.
- Wiesz ja... Chyba nie mam zdania na ten temat. - Uśmiechnęłam się lekko.
- No nic. Chcesz z nami zagrać, Renn? - zapytał Kastiel.
- A w co?
- W Guitar Hero, możesz wybrać instrument jako pierwsza. - Uśmiechnął się łobuzersko.
- Dobra, biorę perkusję - oznajmiłam wyniośle.
Wróciłam do domu dopiero o dwudziestej pierwszej, to była najlepsza kara mojego życia. Chłopacy odprowadzili mnie do domu i obiecali, że następnym razem też mogę wpaść. Odebrałam także e-maila od Van, ręka drżała mi jak nie wiem. Musiałam wziąć leki na uspokojenie i tabletki przeciw bólowe.

***

Witam wszystkich :D . Wstawiam już 10 rozdział, a w grze to dopiero 4 odcinek XD . Nie mam pojęcia kiedy dobije do 27 odcinka, chyba w 50 rozdziale. Muszę wam wszystkim podziękować licznik wyświetleń przebił liczbę 300. Bardzo się ciesze, że czytacie to co piszę. Co prawda licznik zatrzymał się ostatnio i nie ma aż takiej popularności, ale nie przeszkadza mi to. No nic koniec smutków. Zapraszam do komentowania i odwiedzenia strony "O mnie".
Fochatka odmeldowuje się ! 
Szablon wykonała Domi L