Kocham czwartki, a wy? Dzisiaj nie musiałam iść oglądać miasta. Zrobiliśmy sobie z Kastielem wolne od pracy domowej. Za to na przerwach dyskutowaliśmy o tym, jak zrobić makietę. Wtedy ich spotkałam.
Siedziała m na ławce obok Kastiela i Lysandera. Najpierw rzuciła mi się w oczy kitka zrobiona z dredów i znane mi zielone ogrodniczki. Potem jak się przyjrzałam zauważyłam zielone włosy wystające z pod brązowej czapki i znajomy wisiorek.
Siedziała m na ławce obok Kastiela i Lysandera. Najpierw rzuciła mi się w oczy kitka zrobiona z dredów i znane mi zielone ogrodniczki. Potem jak się przyjrzałam zauważyłam zielone włosy wystające z pod brązowej czapki i znajomy wisiorek.
- Możemy zrobić ją ze styropianu - powiedział Kastiel. - Co ty na to?
- Yhm...
- Halo, Ziemia. - Pomachał mi ręką przed twarzą. - Renn, słuchasz mnie w ogóle?
- Yhm... - Odtrąciłam jego rękę. - Nie machaj mi przed twarzą swoją łapą - powiedziałam zirytowana.
- Jakbyś nie bujała w obłokach to bym nie musiał.
- Możecie być ciszej, próbuje skupić się na pisaniu piosenki - powiedział spokojnie Lysander.
Przez naszą małą sprzeczkę nie zauważyłam, że mnie zobaczyli. Zorientowałam się, kiedy ktoś powiedział nade mną:
- Cześć, ślicznotko! - Chłopak z dredami uśmiechnął się rozbrajająco. - To już nie mam żadnych przywilejów? - Podniósł mnie z ławki i przytulił.
- Kto to jest?! - Gdyby oczy Kastiela mogły zabijać, chłopak byłby martwy.
- Kastiel uspokój się - powiedział Lysander, ale on też nie wyglądał lepiej.
- Kastiel, Lysander to mój kolega z gimnazjum, Dajan. Najlepszy koszykarz jakiego widziałam.
- Nie przesadzaj, są lepsi. - Dajan zarumienił się.
- No nie wieże, Renn? - zapytał drugi znajomy głos.
- Jade, jak ja cie dawno nie widziałam. Od kiedy jesteś w liceum ekonomicznym w ogóle nie gadaliśmy.
- Tak, ale tobie też służy zmiana szkoły, pofarbowałaś końcówki?
- Tak, a ty włosy. Widzieliście się z Samem?
- Nie, jego ojciec zabrał go na jakąś podróż. Nikt nie wie, kiedy wróci - odpowiedział Jade.
- A ty wciąż się bijesz? - zagadnął Dajan.
- Co?! - zapytali Kastiel i Lysander jednocześnie.
- Jak była w gimnazjum to ciągle kogoś biła, na prawo i lewo.
- Wcale, że nie. Biłam się w szkole! - Zrobiłam się cała czerwona.
- Tak, na lekcjach to siedziałaś cicho, a po szkole jak ktoś dręczył naszą paczkę to dostawał taki wycisk... I nikt nie wierzył, że to ona. - Zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona.
- A o tym, to mi nie wspomniałaś - zauważył Kastiel.
- Bo nie musiałeś wiedzieć.
- Idę do szkoły, bo jeszcze dostane po głowie. - Lysander spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem i zaczął iść w stronę szkoły.
- Lysander! Notatnik! - krzyknęłam za nim.
- Ej, Renn co powiesz na mały wypad do miasta po moim treningu? Za stare dobre czasy, popatrzysz jak trenuje, a potem pójdziemy na pizzę. - Zadzwonił dzwonek. - To co, zgodzisz się?
- O której?
- O piętnastej zaczyna się trening, dwie godziny.
- Dobra, ale tylko dzisiaj... - Zanim zdążyłam dokończyć Kastiel zaciągnął mnie do szkoły. - Co jest?
- Czemu zgodziłaś się z nim pójść?! - zapytał wściekły.
- Nie mów mi, że jesteś zazdrosny? - Ledwo powstrzymałam się od śmiechu.
- Martwię się o ciebie i tyle. - Lekko się zarumienił.
- Dajan to mój dobry znajomy. O co się tu bać? - Zauważyłam jego spojrzenie, było w nim coś innego niż ostatnio. - Jak to cię pocieszy, to możesz mnie odprowadzić na trening, punktualnie o wpół do trzeciej pod moim domem.
- Ok. - Uśmiechnął się łobuzersko.
Nauczyciel wszedł do klasy i zaczęła się historia. Rozmawialiśmy o wojnie secesyjnej. Potem był jeszcze angielski, geografia i matematyka. Wyszłam ze szkoły, poszłam po motor, pojechałam do domu i zaczęłam się szykować.
Zjadłam mały obiad, wyprowadziłam psy i poszłam do łazienki. Umyłam włosy swoim różanym szamponem. Wróciłam do pokoju i otworzyłam szafę. Wybrałam koszulkę koszykarską z numerem sześć, a pod spód czarny top, aby zasłonić mój dekolt. Znalazłam jeansowe rybaczki i czarno-czerwone buty na obcasie. Podeszłam do lustra, lekko podmalowałam oczy pomarańczowym cieniem i przejechałam czerwoną szminką po ustach, jak za starych dobrych czasów gimnazjum. Pierwszy raz od przeprowadzki zostawiłam rozpuszczone włosy. Kastiel przyszedł parę minut przed czasem. Wzięłam czarną, sportową bluzę, torbę i zamknęłam drzwi do domu.
Podeszłam do niego wolnym krokiem.
Zjadłam mały obiad, wyprowadziłam psy i poszłam do łazienki. Umyłam włosy swoim różanym szamponem. Wróciłam do pokoju i otworzyłam szafę. Wybrałam koszulkę koszykarską z numerem sześć, a pod spód czarny top, aby zasłonić mój dekolt. Znalazłam jeansowe rybaczki i czarno-czerwone buty na obcasie. Podeszłam do lustra, lekko podmalowałam oczy pomarańczowym cieniem i przejechałam czerwoną szminką po ustach, jak za starych dobrych czasów gimnazjum. Pierwszy raz od przeprowadzki zostawiłam rozpuszczone włosy. Kastiel przyszedł parę minut przed czasem. Wzięłam czarną, sportową bluzę, torbę i zamknęłam drzwi do domu.
Podeszłam do niego wolnym krokiem.
- Cześć, miło, że się nie spóźniłeś - powiedziałam na powitanie.
- A wątpiłaś w to kiedyś? - zapytał ze swoim uśmiechem.
- Tak. Cały czas - zażartowałam.
- Ja nie mogę, masz na sobie coś innego niż czarny. - Zlustrował mnie od głowy do stóp.
- Dzięki? To raczej normalne, że na spotkanie idzie się ubranym inaczej niż zwykle.
- Czy ty się malowałaś?
- No raczej, a co?
- Mówiłaś, że to tylko stary znajomy - powiedział oschle.
- Bo tak jest, a co ci to przeszkadza?!
- Nie przeszkadza mi! Nie rozumiem tylko po co się tak szykowałaś.
- Przecież nie mogę iść na trening w glanach!
- A jakbyś ubrała się ze mną na randkę? - zapytał ciszej.
- Czy ja wiem? Najpierw to musiałabym się zastanowić, czy w ogóle warto się z tobą umówić.
- A jest się nad czym zastanawiać? - zapytał zadziornie.
- Tak, jest i to dużo. - Dźgnęłam go w pierś.
Doszliśmy do szkoły, pożegnałam się z rudzielcem i poszłam na salę gimnastyczną. Dajan na treningu dawał z siebie sto procent, a ja pisałam w pamiętniku. Jedna myśl nie daje mi spokoju. Czemu Kastiel tak mnie wypytywał? Dlaczego jest zazdrosny? O, Dajan wychodzi, czas na obiecaną pizzę. Chyba zamówię tę z kurczakiem... Mniam!
***
Nareszcie, chociaż raz rozdział jest punktualnie. Mam nadzieje, że wasze wakacje mijają wam fantastycznie. Osobiście uważam, że moje wakacje są na najwyższym poziomie, dostałam się do swojego liceum i mogę sobie teraz spokojnie po odpoczywać :D Obecnie ruszam z nowym projektem ( znowu romans, ale jak narazię nie jest źle ), ze szczegółów mogę jedynie zdradzić, że to moje własne opowiadanie, a jego akcja rozgrywać się będzie w przyszłym postapokaliptycznym ( chyba dobrze napisałam, co nie ? ) świecie. Zapraszam do skomentowania, czy pomysł wam się podoba i co sądzicie o blogu. Jak zawsze zachęcam do wejścia na stronę "O mnie", jeżeli chcecie się czegoś o mnie dowiedzieć.
Korekta - Saanni
Fochatka, odmeldowuje się !
Kastiel jaki zazdrośnik hahaha :D
OdpowiedzUsuńPoczątek mnie pozytywnie zaskoczył. Fajnie, że uciekłaś od schematu i zrobiłaś z Dajana i Jade dawnych przyjaciół Renn. :)
Tak czytam o tych wakacjach, że aż zatęskniłam za latem :P Blog świetny, opowiadanie wciągające, więc uciekam prędko dalej ♥
Hah Kastiel, nie wstyd ci, ty zazdrośniku?! XD Ale tak na serio to rozdział super, a Kastiel jest taki 'grzeczny' xD (oczywiście jak na Kastiela ...)
OdpowiedzUsuń