Chodziłam z koszykiem w ręku i chwytałam wszystko co wpadło mi w ręce. W takich momentach mój mózg pracował nad wyraz intensywnie, a zaprzątał go temat Sama i Nataniela.
Po tym, co się wczoraj stało musiałam przyznać rację mojemu przyjacielowi. Kolejny raz pomyliłam się we własnej ocenie, a on, jak zwykle, bezbłędnie rozszyfrował sytuację. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że cały czas byłam tego świadkiem i z rozmysłem to ignorowałam. Nataniel musiał przeżywać prawdziwy koszmar, a ja go olałam, a raczej starałam się go olewać. Jednak teraz nie mogę tego tak zostawić, powinnam coś z tym zrobić. Muszę coś z tym zrobić! ...Ale jak? Sama niczego nie zdziałam, powinnam porozmawiać z Samem i zaoferować mu swoją pomoc, ale czy on zgodzi się na ten układ? Co mam robić?
Zamyślona weszłam do działu z nabiałem, moje spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem tego, kogo najbardziej teraz potrzebowałam.
- Hej - przywitałam się ze ściśniętym gardłem.
- Czego chcesz? - zapytał chłodno. Rzucił na mnie okiem, a następnie wrócił do przeglądania półek.
- Ja... - mruknęłam zawstydzona i spuściłam wzrok. - Miałeś rację, co do Nataniela - wyszeptałam. Było mi tak głupio, że nie mogłam wydobyć z siebie głosu.
- No co ty?! - zawołał z ironią Sam.
Skrzywiłam się, nie lubiłam kiedy robił się taki jak teraz, ale miał do tego pełne prawo, po tym jak go potraktowałam. Przełknęłam resztki swojej dumy, opanowałam emocje i zdecydowanym, pewnym siebie głosem powiedziałam:
- Chcę ci pomóc.
Spojrzał na mnie zaskoczony.
- Wiem, że późno się na to decyduje, ale...
- Lepiej późno niż wcale - dokończył za mnie i uśmiechnął się delikatnie.
- Dokładnie, jestem gotowa zrobić wszystko - zadeklarowałam z mocą.
- Masz jakiś plan? - Oczy błysnęły ekscytacją.
- Myślałam, że ty masz.
- Oczywiście, wątpisz we mnie?
Zaczęliśmy kierować się do kasy.
- Musimy dostać się do środka i znaleźć jakieś dowody, tylko nie mam pojęcia jak. - Westchnął ciężko.
- Rozważałeś nocowanie? - Spojrzałam na niego z powagą.
- Tak, ale to nie wchodzi w rachubę. Nie mogę tak po prostu wpaść do Nataniela na noc, to byłoby dziwne. Chyba, że... - Zerknął na mnie wymownie.
- Chyba, że co? - zapytałam lekko poddenerwowana. To spojrzenie nie wróżyło dla mnie nic dobrego.
- Wiesz, Nataniel ma siostrę - powiedział śpiewnie.
- Powiem ci więcej, ma najgorszą siostrę na świecie - dodałam ironicznie.
- Można by ją jakoś przekupić, a wtedy ona wprowadziłaby kogoś do swojego domu. - Uśmiechnął się niewinnie.
- Co?! Mam się targować z Amber?! Wyglądam jakbym oszalała?! - Szczęka mi opadła.
- Chciałaś pomóc, prawda? - Uśmiechnął się przebiegle.
- Nienawidzę cię - syknęłam zdenerwowana.
- Ale i tak to zrobisz.
- Celna uwaga! - Wskazałam na niego palcem i ze złością w oczach.
Zapłaciliśmy za nasze zakupy i razem opuściliśmy sklep. Moja złość przeszła zaskakująco szybko, po tym jak Sam zaprosił mnie do siebie. To był dobry dzień.
Jednak następny nie był już taki cudowny. Od początku szukałam momentu, aby porozmawiać z Amber na osobności, ale ona wszędzie chodziła ze swoją paczką. Dosłownie wszędzie! Drugim problemem był sposób w jaki miałam ją o to poprosić. Sam zadecydował, że mam do niej zagadać jak gdyby nigdy nic, a jeśli zacznie zadawać niewygodne pytania to zbyć ją szybkim kłamstwem. Nie brzmi to za dobrze, co nie?
Amber i ja spotkałyśmy się na długiej przerwie, było to dość nieoczekiwane. Szłam korytarzem i próbowałam się odstresować, po połowie dnia wypełnionego oczekiwaniem. Właśnie wtedy musiałam się na nią natknąć! Stała sama jak palec przy szafce. Wyluzowałam się, a przynajmniej próbowałam, i niby od niechcenia zagadałam do niej:
- Hejka.
- Czego tu chcesz? - Spojrzała na mnie z pogardą.
- Mam do ciebie interes. - Wzruszyłam ramionami dla rozluźnienia mięśni.
- Serio? Ty, wielka Renn Perry, przychodzisz do mnie z interesem? - Rzuciła mi pełne wyższości spojrzenie. - To o co chodzi? - spytała od niechcenia.
- Chcę u ciebie nocować - wypaliłam jak z armaty.
- Słucham?! - Zrobiła wielkie oczy. - A po co?
- Nieistotne. Ważniejsze jest to, ile sobie za to liczysz. - Z poważną miną oparłam się o ścianę.
Na ustach Amber wykwitł diabelski uśmieszek, na którego widok przeszły mnie ciarki.
- To będzie cię sporo kosztować. - Uśmieszek stał się większy.
- Jasne - powiedziałam obojętnie, chociaż w środku drżałam z niepokoju o to, co ta wywłoka może wymyślić.
- Świetnie, w takim razie masz przestać rozmawiać z Kastielem - powiedziała z nieskrywaną dumą. - Zajmujesz go od kiedy tutaj przyszłaś, przez co nie mogę z nim pogadać. Masz się od niego odczepić dopóki nie poprawimy naszych relacji romantycznych. - Obojętnie spojrzała na swoje paznokcie, pewna wygranej.
- Sorry, ale nie ma takiej opcji - powiedziałam twardo. - Nie mogę unikać Kastiela przez całe życie. Co gorsze, on nie da się olewać, próbowałam - ostatnie słowo wymamrotałam do siebie samej.
- Aha. - Amber spojrzała na mnie urażona. - W takim razie nie ma układu - prychnęła oburzona. Rzuciła mi ostatnie wyniosłe spojrzenie i odwróciła się napięcie.
Poczekałam, aż zniknie za zakrętem, a potem uderzyłam czołem o jedną z szafek. Co ze mnie za idiotka! Ale nie mogłam wymienić Kastiela na nockę, prawda? To byłoby nie fair w stosunku do niego. W końcu nie można używać przyjaciół jak kart przetargowych. Na pewno istnieje inny sposób, aby przekonać Amber! Nawet ona musi mieć coś, co uwielbia ponad wszystko, i nie jest to Kastiel.
Nie wiedziałam co zrobić z tym fantem. Płaszczenie się przed Amber nie miało sensu, poza tym nie chciałam tego robić. Pójście do Sama również nie było dobrym planem, ponieważ zacząłby dramatyzować i martwić się o naszą akcje, a tego wolałam uniknąć. Potrzebowałam kogoś, kto chętnie podzieliłby się ze mną wiedzą o Blondi, ale kto to mógł być? Jej świta i Nataniel odpadali z oczywistych powodów. Zostawała Klementyna, ale dorwanie jej samej było wyzwaniem... Cóż, wyzwanie przyjęte!
Powiedzenie tego było dziecinnie proste, ale wypatrzenie i zaczepienie Klementyny, kiedy była sama graniczyło z cudem. Na szczęści, dla mnie, cuda się zdarzają.
I tak pod sam koniec dnia natknęłam się na dziewczynę w damskiej toalecie.
- Cześć, Klem - przywitałam ją radośnie.
- Cześć. - Uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Mam do ciebie pytanie. Chodzi o Amber - wypaliłam niby na luzie.
- Hę? - Wytrzeszczyła na mnie oczy.
- Chciałabym dowiedzieć się, co jest dla niej ważne - ledwie przeszło mi to przez gardło.
- Yyy... - Klementyna nie mogła wydusić z siebie ani słowa. - Dlaczego chcesz to wiedzieć? - Spojrzała na mnie przenikliwie.
- Ja... - wymamrotałam pod nosem, zabrakło mi słów.
- Bo jeśli znowu się pokłóciłyście...
- Nie! - zaprzeczyłam szybko. - Ja... Jestem tylko ciekawa i już! - Zaśmiałam się piskliwie.
- Serio? - Klementyna uniosła lewą brew do góry, a jej mina mówiła, że nie jest przekonana do mojego tłumaczenia.
- W sensie... - Panicznie szukałam jakiegoś dobrego kłamstwa. - Prawie nic o niej nie wiem. Nie lubi szkoły i jedzie na trójach, interesuje się Kastielem, ale nie jest dla niej najważniejszą rzeczą na świecie. W takim razie czego ona chce? - zapytałam retorycznie dla dodania wiarygodności swoim słowom.
- Blondi marzy się modeling - odpowiedziała spokojnie moja koleżanka.
- Co?! - wykrzyknęłam zaskoczona.
- Wiem. - Uśmiechnęła się delikatnie. - Blondi chodzi na castingi w każdy weekend i zawsze wraca z niczym, ale nigdy się nie poddaje. - W jej oczach pojawił się podziw.
- Wow, kompletnie się po niej tego nie spodziewałam. - Zrobiłam zaskoczoną minę.
- Nie przesadzaj, można by się tego po niej spodziewać. - Zachichotała i wyszła na korytarz.
Odczekałam kilka minut i również wyszłam na lekcje.
Szkoła się skończyła, wróciłam do domu i zajęłam swoimi sprawami. Najpierw zjadłam obiad, potem wyprowadziłam psy na krótki spacer, zrobiło się za zimno na godzinne przechadzki, a kiedy wróciłam zasiadłam do mojego instrumentu. W jednej dłoni trzymałam mój prezent od mamy, a w drugiej zielony, pogryziony ołówek ze starych czasów. Rozsiadłam się wygodnie i zaczęłam grać, najpierw dla rozgrzewki, a potem ruszyłam z pracą. Grałam, zapisywałam i tonęłam w morzu dźwięków. Szło mi lepiej niż kiedykolwiek, a może to dlatego, że nie ruszałam klawiszy od dobrego roku? Moją muzykę przerwało pukanie do drzwi.
Do pokoju wszedł Sam, z którym umówiłam się by omówić nasze postępy lub ich brak.
- Cześć - przywitałam się rozmarzonym tonem.
- Hej. - Delikatnie zamknął za sobą drzwi. - Grałaś? - Spojrzał na mnie zdziwiony, a potem przeniósł wzrok na prezent od mamy.
- A co jest w tym dziwnego? - zapytałam naburmuszona.
- Nic, tylko... Myślałem, że już nie możesz grać - mruknął zasmucony.
- To, że dawno nie grałam nie znaczy, że już nigdy nie będę grać - zacytowałam moją mamę przyjmując podobny ton.
- To świetnie. - Uśmiechnął się z ulgą. - Ciesze się, że zmieniłaś zdanie co do tego.
- Nie rozczulaj się tak - upomniałam go znudzona. - Musimy poważnie porozmawiać o Amber i naszych kolejnych krokach. - Spojrzałam na niego z mocą, właśnie zaczęło robić się poważnie.
Szczegółowo streściłam Samowi mój dzisiejszy dzień oraz nowy pomysł na podejście Blondi. Na początku odnosił się do tego dość sceptycznie, ale moje argumenty i spojrzenie szczeniaczka przekonały go do nowego planu.
„Ale czym jest te plan?” zapytacie.
Otóż postanowiłam poprosić o pomoc mojego znajomego fotografa, Lucasa, miał on wykonać profesjonalną sesje zdjęciową Amber. W końcu bardzo zależy jej na byciu modelką, a co lepiej nada się na łapówkę niż propozycja pracy ze znanym fotografem i nowe, profesjonalne portfolio. Czysty geniusz, co nie?
Po naszym długim planowaniu zadzwoniłam do samego Lucasa, aby poprosić o pomoc. Zgodził się i kazał przyjechać mi jutro po południu, razem z moją „przyjaciółką”, której organizowałam niespodziankę... No co, przecież nie mogłam powiedzieć mu prawdy?!
Nasz plan wszedł w życie. Z samego rana przyczaiłam się na Amber pod drzwiami do nieużywanej klasy, a gdy tylko wypatrzyłam ją w tłumie, chwyciłam jej rękę i siłą zaciągnęłam do pomieszczenia.
- Czego? - warknęła wyszarpując dłoń z mojego uścisku.
- Chciałam pogadać o naszej propozycji. - Oparłam się o drzwi, żeby nie mogła mi zwiać.
- Och, czyżbyś zmieniła zdanie. - Oczy jej rozbłysły.
- Nie. - Ledwo powstrzymałam się od uśmiechu. - Mam dla ciebie inną ofertę.
- Pff, możesz się nią wypchać - prychnęła oburzona i ruszyła na drzwi z zamiarem wyjścia.
- Jesteś pewna? - odsunęłam się tak by mogła przejść.
- Nie mamy o czym rozmawiać!
- Naprawdę nie chcesz posłuchać o Lucasie Cartierze.
Blondi zatrzymała się w pół kroku, na co nieznacznie uniosły mi się kąciki ust.
- Masz na myśli tego Lucasa Cartiera? - zapytała zdziwiona.
- Jeśli pytasz o jednego ze znanych fotografów w naszym regionie, to tak. - Zrobiłam obojętną minę. - Dawno temu robił mi sporo zdjęć do różnych magazynów. Sama rozumiesz, sława i inne wielkie sprawy. - Zaczęła oglądać paznokcie. - W każdym razie po szkole chodzi plotka, że chcesz wejść do świata mody, dlatego zadzwoniłam do niego i poprosiłam o zorganizowanie profesjonalnej sesji zdjęciowej.
- I co? - zapytała rozemocjonowana Amber.
- Wyznaczył termin na dzisiejsze popołudnie. - Podeszłam do niej jak najbliżej i wyszeptałam: - Plan jest taki, zrywamy się z lekcji i jedziemy do jego studia. On robi ci sesje i nowe portfolio, a w zamian ty jutro zaprasza mnie do siebie na nockę. Umowa?
- Dlaczego zadajesz sobie tyle trudu, żeby wpaść do mnie do domu? - Odsunęła się i zlustrowała mnie podejrzliwie.
- Nieistotne dlaczego. Umowa? - Wyciągnęłam do niej rękę.
Przez chwilę się wahała, ale potem uścisnęła moją dłoń.
- Umowa.
Niepostrzeżenie wyszłyśmy z sali i wmieszałyśmy się w tłum uczniów.
Amber, właśnie podpisałaś umowę z diabłem.
Jak ustaliłyśmy tak się stało, zaraz po trzeciej lekcji obie zerwałyśmy się z zajęć i pojechałyśmy do miasta. Droga była długa i milcząca. Po ponad godzinie trafiłyśmy do studia Lucasa, zwykłego, niepozornego budynku.
Moja historia z Cartierem sięga czasów „sławy i bogactwa”. To on robił wszystkie zdjęcia naszej rodziny, ale przede wszystkim pracował ze mną. Przez ten czas zdążyliśmy się lepiej poznać i znaleźć wspólny język. Dzięki niemu powstały również okładki do płyt REMu.
Weszłyśmy do środka, zadziwiające nie będzie jeśli napisze, że studio wyglądało jak studio. Wszędzie biel, czystość, dużo lamp i jeszcze więcej aparatów.
- Renn, jak miło, że wpadłyście! - Lucas wypadł z głębi pomieszczenia i mocno mnie uściskał.
Był mężczyzną po trzydziestce. Miał ciemne oczy i włosy, które zawsze modnie układał. Był wysoki, ale tyczkowaty. Nosił na sobie kremową koszule w kolorowe kwiaty, białe, materiałowe spodnie i dopasowaną do nich kamizelkę w tym samym kolorze. Na nogach lśniły czarne, wypolerowane mokasyny.
- A ty to pewnie Amber. - Spojrzał na nią z uśmiechem. - Miło cię poznać. - Uścisnął jej dłoń. - Mam nadzieje, że dobrze nam się będzie razem pracować.
- Ja-ja również! - zawołała stremowana Blondi.
- Cudownie, w takim razie do garderoby. Czas znaleźć wam jakieś ciuszki! - zawołał entuzjastycznie.
- Co?! Ale ja nie... - zaczęłam protestować zaskoczona zmianą planu.
- Ci! - zawołał stanowczo.
Jego asystentki szybko pomogły nam się przebrać, wymalować i ułożyły nasze włosy. Następnie przejął nas Lucas. Zaczął od kilku próbnych zdjęć naszej dwójki, a potem całkowicie skupił się na Amber. Muszę przyznać, że niemałą radość sprawiło mi oglądanie jej jak wygina się przed obiektywem i co chwilę zmienia kreacje. Ona też świetnie bawiła się pozując, a pochwały Lucasa dodawały jej skrzydeł.
Na sam koniec sesji fotograf spojrzał na mnie i powiedział:
- Czas na zdjęcie zbiorowe, chodź do nas!
- Słucham? - zapytałam zaskoczona.
- No dalej, dalej. Nie karz nam na siebie czekać. - Uśmiechnął się zachęcająco.
Zaskoczona spojrzałam na Amber, w końcu to jej chwila.
- Bez ociągania, Perry! - zawołała i przywołała mnie gestem ręki.
Zdziwiona podbiegłam do niej i razem zaczęłyśmy pozować do ostatnich zdjęć. Bawiłam się świetnie, zresztą Amber również.
Kiedy już skończyłyśmy i przebrałyśmy się w nasze rzeczy pozostało nam tylko wrócić do domu. Lucas pożegnał nas przy wyjściu, wręczył Amber nowe, profesjonalne portfolio i coś ekstra, jak sam to określił, czyli jedną z naszych wspólnych fotek. Ja też dostałam jej kopie.
Po czułym pożegnaniu spokojnym krokiem ruszyłyśmy na przystanek. Autobus przyjechał szybko, zajęłyśmy miejsca i każda z nas w ciszy oddała się własnym zajęciom.
Wyciągnęłam naszą wspólną fotografie i przyjrzałam się jej dokładnie. Ja i Amber stałyśmy oparte o siebie plecami i spoglądałyśmy w obiektyw tajemniczymi, ognistymi spojrzeniami, a na naszych ustach błąkały się radosne uśmieszki małych diablic. Wyglądałyśmy jak prawdziwe przyjaciółki, tak zadziornie i szczerze jednocześnie.
- Świetna fotka, co nie? - zagadała Amber.
- Jest niesamowita, świetnie wyszłaś - pochwaliłam ją szczerze i uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- Dzięki - mruknęła lekko zmieszana. - Ty też wyglądasz niczego sobie - skomplementowałam mnie pod nosem.
Zaczęłyśmy rozmawiać na temat sesji i modelingu. Przegadałyśmy praktycznie całą drogę do domu. Amber wysiadła wcześniej i pożegnała mnie, jak nie ona, z wielkim uśmiechem.
Kiedy zostałam sama wyciągnęłam komórkę i zadzwoniłam do Sama, odebrał prawie natychmiast.
- I jak? - zapytał pospiesznie.
- Dobrze, umówiłam się z nią jutro po szkole - zakomunikowałam zmęczonym głosem, to był bardzo długi dzień.
- Świetnie, a jak tam z... - Urwał niepewny swoich słów.
- Też dobrze. Miałeś racje, Amber i Renn Perry lubią się o wiele bardziej niż Amber i ja.
- Jesteś pewna, że wszystko dobrze? - zapytał delikatnie.
- Tak, tak, tylko że... - Wzięłam głęboki wdech. - Naprawdę nie lubię udawać kogoś, kim już nie jestem - mruknęłam cicho.
- Rozumiem, wystarczy, że wytrzymasz jeszcze trochę i będzie po sprawie - pocieszył mnie.
- Wiem, wiem. Dam radę - zapewniłam go nonszalancko.
Rozłączyłam się i wysiadłam na przystanku pod szkołą, czas do domu.
***
Cześć, kochani, witam was w kolejnym rozdziale, tym razem odrobinę krótszym, ale mam nadzieje, że równie ciekawym. Ostatnio wzięłam się za korektę starszych rozdziałów i powoli poprawiam w nich błędy, ale staram się nie zmieniać treści, zazwyczaj ograniczam się do podmienienia słówka albo dwóch. No i piszę, przede wszystkim piszę, chociaż ostatnio trochę się opuściłam w związku ze studiami, a jak wam mijają te wakacje, dobrze się bawicie? To tyle na ten miesiąc, do zobaczenia wkrótce. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz