Porzuciłam swoje ranne filozofię i poszłam do łazienki. Spojrzałam się na swoje odbicie w lustrze, moje włosy układały się... Yyy, nie, nie układały się, a pod oczami miałam ogromne wory.
- Wyglądasz uroczo - mruknęłam do własnego odbicia.
Zaczęłam się szykować. Wzięłam szybki prysznic, zjadłam śniadanie, ubrałam się i wyprowadziłam psy. Potem szybko wróciłam do domu i przebrałam się w coś bardziej miastowego, zgarnęłam też swoją torbę, może wpadnę po pracy na bazar. Lodówka świeci pustkami, przydałoby się coś do przekąszenia. Wyszłam do pracy.
Przeszłam przez park i skręciłam w prawo, a potem jeszcze raz w boczną uliczkę prowadzącą na zaplecze „Raju”. Otworzyłam tylne drzwi i weszłam do małego korytarzyka. Skręciłam w stronę szatni, żeby się przebrać. Otworzyłam swoją szafkę i ubrałam się w swój uniform. Zamknęłam metalowe drzwiczki i przeszłam do kuchni, czekała tam na mnie Rebecca z dwójką chłopaków.
Na pierwszy rzut oka wyglądali zupełnie inaczej. Pierwszy miał jasnoniebieskie oczy i czarne, przydługie, rozczochrane włosy, wyglądał raczej na znudzonego i tęsknie spoglądał w stronę drzwi. Drugi z nich miał różowe soczewki i niesamowicie jaskrawe, przydługie, niebieskie włosy, które pewnie specjalnie uczesał w artystyczny nieład, ten rozglądał się ciekawie po kuchni i posyłał wszystkim uśmiechy. Dopiero po jakimś czasie dostrzegłam ich podobieństwo, ten sam wzrost, podobne rysy twarzy - bliźniacy!
- O, Renn, mam dla ciebie niespodziankę. - Rebeccka wskazała na nastolatków. - Chłopcy to Renn, nasza kelnerka. Renn, to są Armin, nasz nowy kelner i Alexy, nowy barman. Od teraz będziesz z nimi pracowała. Zostali już przeszkoleni, więc wystarczy wrzucić ich w teren.
- Jasne - mruknęłam niezbyt poruszona tym faktem.
Mogłam się spodziewać, że dadzą mi kogoś nowego za Zacka, ale nie spodziewałam się nowicjuszy. Pierwsze dni w terenie to koszmar, niejeden raz widziałam jak ktoś nowy wywraca się o krzesła i stoły, sama prawie zabiłam się o własne nogi. Niestety potykanie się na każdym kroku to nie jedyny koszmar początkującego, o wiele gorsza jest pora obiadowa. Masy ludzi w jednym momencie coś od ciebie chcą, przez pierwszą godzinę masz uczucie kręcenia się w kółko jak zdezorientowany pies, dopiero potem zaczynasz myśleć... Ej, czy ja nie miałam przestać filozofować już rano? Muszę pracować, a nie bawić się w greckiego mędrca, w końcu dzisiaj wcielam się w kelnerkę, barmankę i niańkę w jednym.
- Hej, jestem Alexy. - Niebieskowłosy wyszczerzył do mnie zęby w wielkim, przyjaznym uśmiechu.
- Armin... - mruknął jego brat.
- Renn, miło poznać - odpowiedziałam lekkim grymasem, który miał przypominać uśmiech. - Jakie szkolenie przeszliście? - spytałam rzeczowo, w końcu jesteśmy tu w pracy.
- Na kasę, podstawy barmaństwa i najprostsze przepisy - odpowiedział zbyt entuzjastycznie Alexy.
- I jeszcze podstawowy kurs kelnerski - dodał Armin.
- Ok, to dobrze. - Spojrzałam na zegarek. - To do pracy.
Zaczęliśmy naszą zmianę, na szczęście było już po godzinach szczytu. Zjawiło się parę osób. Zebrałam zamówienia i wtedy zaczął się koszmar nowicjusza.
Podeszłam do baru i dałam swojemu nowemu koledze zamówienia do przygotowania oraz skasowania rachunków. Chłopak nie za bardzo wiedział jak się do tego zabrać, więc sprawnym ruchem wskoczyłam na miejsce obok niego.
- Czego nie wiesz? - zapytałam uprzejmie.
- Nie znam kodów. - Chłopak klepnął się w tył głowy z roztargnienia.
- Ok, pomogę ci. - Sięgnęłam pod ladę i wyszperałam mały żółty bloczek papieru - W tym są wszystkie kody, których potrzebujesz. - Otworzyłam notatnik na odpowiedniej stronie i podałam go Alexy'emu.
- Dzięki. - Barman uśmiechnął się z ulgą.
- Nie ma za co, pomóc ci z zamówieniami?
- Serio? Zrobisz to dla mnie? - Chłopak zrobił na mnie wielkie oczy.
- Pewnie, każdy był kiedyś nowy, a nowym się pomaga.
Podeszłam do lodówki z lodami, wyszukałam odpowiednie smaki i zaczęłam nakładać na talerzyki równe gałki. Wszystko to polałam bitą śmietaną, a potem ustawiłam na tacach i wystawiłam na ladę. Gdy ja robiłam zamówienia Alexy rozglądał się za czymś w popłochu.
- Masz. - Podałam mu książeczki do rachunków.
- Ratujesz mi życie. - Spojrzał uradowany w moją stronę. - Już cię lubię.
Zamurowało mnie.
- Jesteś taka miła i pomocna - kontynuował chłopak.
- Ykhm - chrząknęłam. - Dzięki.
Usłyszeliśmy rumor i oboje natychmiast odwróciliśmy się w tamtą stronę. Armin potknął się o krzesło i właśnie zaczął na nie kląć. Dziwny widok, oglądać nastolatka w moim wieku, kiedy wydziera się na coś jak pięciolatek.
- Ahahaha. - Alexy zaśmiał się zażenowany. - Szybko się denerwuję.
- Ale to nie powód, żeby zwyzywać krzesło - oburzyłam się.
- Nie jest chyba tak źle...
- Serio? - Wskazałam na jego brata, który właśnie mierzył biedne siedzisko morderczym wzrokiem.
- Nooo dobra, może ma mały problem. Pomożesz mu?
- A mam wybór?
- Zawsze możemy go tak zostawić. - Alexy uśmiechnął się przebiegle.
Westchnęłam ciężko i ruszyłam na pomoc księciu w opałach. Podniosłam z ziemi tacę (na całe szczęście pustą), a potem odłożyłam ją bezpiecznie na stolik.
- Armin ogarnąłeś się już? - Złapałam go za ramię.
- Tak - mruknął cicho, ale nadal wlepiał wzrok w krzesło.
- Nie wystarczy się na nie patrzeć. Od samego wzroku nie rozpadnie się na kawałki.
- Cicho, a może jestem Supermenem i zaraz to rozwalę. - Spojrzał na mnie.
- Taa... Nie. - Pociągnęłam go w stronę baru.
Chłopak protestował i wyrywał się jak mógł, mimo to i tak nie udało mu się uciec. Puściłam go dopiero przy barze.
- Rzucam te robotę! - krzyknął do brata.
- Co?! Ale czemu? - Zdziwił się drugi.
- To wszystko twoja wina! To ty namówiłeś rodziców na pracę! A miało być prosto - dokończył ciszej.
- Brachu, przecież mówiłem ci, że granie w symulator kelnera nie jest najlepszym rodzajem treningu.
- Eee? Chcesz powiedzieć, że na darmo wydałem trzy euro? - Armin oburzył się jeszcze bardziej.
- Tego nie powiedziałem. - Alexy osłonił się w obronnym geście.
Przyglądałam się tej kłótni z niemałym rozbawieniem, ale praca to praca, a klient nasz pan.
- Spokój - zarządziłam. - Alexy podaj mi zamówienia, a ty Armin mi pomożesz. Ruszać się, no dalej i z uśmiechem. - Zaklaskałam.
- Tak jest. - Zasalutowali mi żartobliwie.
W mgnieniu oka dostałam wszystkie tace. Wzięłam cztery, czarnowłosy próbował zrobić to samo, ale... No, nie wychodziło mu. Odstawiłam wszystko na bok i podeszłam do niego.
- Nie bierz za dużo. - Odstawiłam jedną z jego tac. - I nie staraj się nieść tacy w jednej ręce.
- Ale to fajnie wygląda - jęknął chłopak.
- Fajnie to będzie wyglądać twoja wypłata, jak pozbijasz wszystkie naczynia. Po prostu noś na razie tacę w obu rękach, ok?
- Dobra, niech ci będzie. - Armin uśmiechnął się lekko.
Czarnowłosy odszedł pewnym krokiem, ale za chwilę znów się potknął. Zręcznym ruchem podtrzymałam go, dzięki czemu nie wyłożył się jak długi na podłodze.
- I jeszcze jedna rada, patrz pod nogi. - Uśmiechnęłam się szeroko.
Reszta dnia poszła nam dość sprawnie. Musiałam jeszcze kilka razy pomóc moim nowym kolegom, ale nie było tak źle. Zresztą klientów też nie było za wielu. W końcu zrobił się wieczór i powoli zbliżał się czas zamknięcia. W środku było jeszcze paru gości, jakiś chłopak, para zakochanych i zapracowany biznesmen. Cała nasza trójka stała przy barze.
- Ale fajny ten koleś - mruknął Alexy.
- Nie mój typ. - Spojrzałam w stronę klienta.
- Ja tam takich lubię. - Chłopak wbił wzrok w nieznajomego.
- Serio? - Zamurowało mnie.
- Widzisz, Alexy lubi bardziej umięśnionych... - Armin posłał mi uśmieszek.
- Czyli, że ty jesteś...
- Gejem - Alexy dokończył za mnie. - Nie przeszkadza ci to? - zmartwił się.
- Nie, jestem tylko trochę zaskoczona - odburknęłam w odpowiedzi.
Czułam się strasznie zmieszana, nigdy nie poznałam żadnego geja. Nigdy nie zdarzyło mi się usłyszeć od kogoś tak bezpośredniej deklaracji swojej orientacji.
Szybko uwinęliśmy się z zamknięciem, a ja jak najszybciej popędziłam na bazar. Kupiłam wszystko co było mi potrzebne i właśnie wychodziłam, kiedy obok mnie pojawili się bliźniacy.
- Czy możemy panią odprowadzić? - zapytał szarmancko Armin.
- Yyy...
- Brak pozytywnej odpowiedzi to niema zgoda. - Zaśmiał się Alexy.
Razem z bratem zabrali ode mnie torby i prawie wynieśli ze sklepu, a potem zaciągnęli we wskazanym wcześniej kierunku. Szybko znalazłam się przed własnym domem. Niestety nie zdążyłam przez ten czas dużo dowiedzieć się o swoich nowych kolegach. Dowiedziałam się, tylko że pracują, ponieważ potrzebują pieniędzy na własne zachcianki. Alexy na ciuchy, a Armin na gry. Oprócz tego w nowy roku szkolnym nasza klasa powiększy się o dwie nowe twarze. Szykuje się zabawny rok.
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz