czwartek, 25 sierpnia 2016

Rozdział 24

Spać. Chcę spać! Jest dopiero dwunasta, dlaczego muszę wstać?! ...No tak, praca. To coś, o czym większość osób w moim wieku nie ma nawet pojęcia. O jej istnieniu dowiadujemy się dopiero wtedy, kiedy magicznie nasz portfel pustoszeje, a rodzicom odbija szajba na punkcie samodzielności. W ten sposób nieszczęsny nastolatek jest zmuszony do podejmowania się najróżniejszych zajęć typu roznoszenie gazet, mycie samochodów, opieka nad dziećmi (czasem psami) oraz różnego rodzaju posady kelnerów, sprzedawców lub sprzątaczy. Praca ta zajmuje kupę czasu podczas szkoły, chyba, że mamy wakacje... Pożegnajcie się z nimi, zero plaży, znajomych i imprez, teraz pracy jest dwa razy więcej i jest dwa razy cięższa, ale za te samą stawkę. Cudownie.
Porzuciłam swoje ranne filozofię  i poszłam do łazienki. Spojrzałam się na swoje odbicie w lustrze, moje włosy układały się... Yyy, nie, nie układały się, a pod oczami miałam ogromne wory.
- Wyglądasz uroczo - mruknęłam do własnego odbicia.
Zaczęłam się szykować. Wzięłam szybki prysznic, zjadłam śniadanie, ubrałam się i wyprowadziłam psy. Potem szybko wróciłam do domu i przebrałam się w coś bardziej miastowego, zgarnęłam też swoją torbę, może wpadnę po pracy na bazar. Lodówka świeci pustkami, przydałoby się coś do przekąszenia. Wyszłam do pracy.
Przeszłam przez park i skręciłam w prawo, a potem jeszcze raz w boczną uliczkę prowadzącą na zaplecze „Raju”. Otworzyłam tylne drzwi i weszłam do małego korytarzyka. Skręciłam w stronę szatni, żeby się przebrać. Otworzyłam swoją szafkę i ubrałam się w swój uniform. Zamknęłam metalowe drzwiczki i przeszłam do kuchni, czekała tam na mnie Rebecca z dwójką chłopaków.
Na pierwszy rzut oka wyglądali zupełnie inaczej. Pierwszy miał jasnoniebieskie oczy i czarne, przydługie, rozczochrane włosy, wyglądał raczej na znudzonego i tęsknie spoglądał w stronę drzwi. Drugi z nich miał różowe soczewki i niesamowicie jaskrawe, przydługie, niebieskie włosy, które  pewnie specjalnie uczesał w artystyczny nieład, ten rozglądał się ciekawie po kuchni i posyłał wszystkim uśmiechy. Dopiero po jakimś czasie dostrzegłam ich podobieństwo, ten sam wzrost, podobne rysy twarzy - bliźniacy!
- O, Renn, mam dla ciebie niespodziankę. - Rebeccka wskazała na nastolatków. - Chłopcy to Renn, nasza kelnerka. Renn, to są Armin, nasz nowy kelner i Alexy, nowy barman. Od teraz będziesz z nimi pracowała. Zostali już przeszkoleni, więc wystarczy wrzucić ich w teren.
- Jasne - mruknęłam niezbyt poruszona tym faktem.
Mogłam się spodziewać, że dadzą mi kogoś nowego za Zacka, ale nie spodziewałam się nowicjuszy. Pierwsze dni w terenie to koszmar, niejeden raz widziałam jak ktoś nowy wywraca się o krzesła i stoły, sama prawie zabiłam się o własne nogi. Niestety potykanie się na każdym kroku to nie jedyny koszmar początkującego, o wiele gorsza jest pora obiadowa. Masy ludzi w jednym momencie coś od ciebie chcą, przez pierwszą godzinę masz uczucie kręcenia się w kółko jak zdezorientowany pies, dopiero potem zaczynasz myśleć... Ej, czy ja nie miałam przestać filozofować już rano? Muszę pracować, a nie bawić się w greckiego mędrca, w końcu dzisiaj wcielam się w kelnerkę, barmankę i niańkę w jednym.
- Hej, jestem Alexy. - Niebieskowłosy wyszczerzył do mnie zęby w wielkim, przyjaznym uśmiechu.
- Armin... - mruknął jego brat.
- Renn, miło poznać - odpowiedziałam lekkim grymasem, który miał przypominać uśmiech. - Jakie szkolenie przeszliście? - spytałam rzeczowo, w końcu jesteśmy tu w pracy.
- Na kasę, podstawy barmaństwa i najprostsze przepisy - odpowiedział zbyt entuzjastycznie Alexy.
- I jeszcze podstawowy kurs kelnerski - dodał Armin.
- Ok, to dobrze. - Spojrzałam na zegarek. - To do pracy.
Zaczęliśmy naszą zmianę, na szczęście było już po godzinach szczytu. Zjawiło się parę osób. Zebrałam zamówienia i wtedy zaczął się koszmar nowicjusza.
Podeszłam do baru i dałam swojemu nowemu koledze zamówienia do przygotowania oraz skasowania rachunków. Chłopak nie za bardzo wiedział jak się do tego zabrać, więc sprawnym ruchem wskoczyłam na miejsce obok niego.
- Czego nie wiesz? - zapytałam uprzejmie.
- Nie znam kodów. - Chłopak klepnął się w tył głowy z roztargnienia.
- Ok, pomogę ci. - Sięgnęłam pod ladę i wyszperałam mały żółty bloczek papieru - W tym są wszystkie kody, których potrzebujesz. - Otworzyłam notatnik na odpowiedniej stronie i podałam go Alexy'emu.
- Dzięki. - Barman uśmiechnął się z ulgą.
- Nie ma za co, pomóc ci z zamówieniami?
- Serio? Zrobisz to dla mnie? - Chłopak zrobił na mnie wielkie oczy.
- Pewnie, każdy był kiedyś nowy, a nowym się pomaga.
Podeszłam do lodówki z lodami, wyszukałam odpowiednie smaki i zaczęłam nakładać na talerzyki równe gałki. Wszystko to polałam bitą śmietaną, a potem ustawiłam na tacach i wystawiłam na ladę. Gdy ja robiłam zamówienia Alexy rozglądał się za czymś w popłochu.
- Masz. - Podałam mu książeczki do rachunków.
- Ratujesz mi życie. - Spojrzał uradowany w moją stronę. - Już cię lubię.
Zamurowało mnie.
- Jesteś taka miła i pomocna - kontynuował chłopak.
- Ykhm - chrząknęłam. - Dzięki.
Usłyszeliśmy rumor i oboje natychmiast odwróciliśmy się w tamtą stronę. Armin potknął się o krzesło i właśnie zaczął na nie kląć. Dziwny widok, oglądać nastolatka w moim wieku, kiedy wydziera się na coś jak pięciolatek.
- Ahahaha. - Alexy zaśmiał się zażenowany. - Szybko się denerwuję.
- Ale to nie powód, żeby zwyzywać krzesło - oburzyłam się.
- Nie jest chyba tak źle...
- Serio? - Wskazałam na jego brata, który właśnie mierzył biedne siedzisko morderczym wzrokiem.
- Nooo dobra, może ma mały problem. Pomożesz mu?
- A mam wybór?
- Zawsze możemy go tak zostawić. - Alexy uśmiechnął się przebiegle.
Westchnęłam ciężko i ruszyłam na pomoc księciu w opałach. Podniosłam z ziemi tacę (na całe szczęście pustą), a potem odłożyłam ją bezpiecznie na stolik.
- Armin ogarnąłeś się już? - Złapałam go za ramię.
- Tak - mruknął cicho, ale nadal wlepiał wzrok w krzesło.
- Nie wystarczy się na nie patrzeć. Od samego wzroku nie rozpadnie się na kawałki.
- Cicho, a może jestem Supermenem i zaraz to rozwalę. - Spojrzał na mnie.
- Taa... Nie. - Pociągnęłam go w stronę baru.
Chłopak protestował i wyrywał się jak mógł, mimo to i tak nie udało mu się uciec. Puściłam go dopiero przy barze.
- Rzucam te robotę! - krzyknął do brata.
- Co?! Ale czemu? - Zdziwił się drugi.
- To wszystko twoja wina! To ty namówiłeś rodziców na pracę! A miało być prosto - dokończył ciszej.
- Brachu, przecież mówiłem ci, że granie w symulator kelnera nie jest najlepszym rodzajem treningu.
- Eee? Chcesz powiedzieć, że na darmo wydałem trzy euro? - Armin oburzył się jeszcze bardziej.
- Tego nie powiedziałem. - Alexy osłonił się w obronnym geście.
Przyglądałam się tej kłótni z niemałym rozbawieniem, ale praca to praca, a klient nasz pan.
- Spokój - zarządziłam. - Alexy podaj mi zamówienia, a ty Armin mi pomożesz. Ruszać się, no dalej i z uśmiechem. - Zaklaskałam.
- Tak jest. - Zasalutowali mi żartobliwie.
W mgnieniu oka dostałam wszystkie tace. Wzięłam cztery, czarnowłosy próbował zrobić to samo, ale... No, nie wychodziło mu. Odstawiłam wszystko na bok i podeszłam do niego.
- Nie bierz za dużo. - Odstawiłam jedną z jego tac. - I nie staraj się nieść tacy w jednej ręce.
- Ale to fajnie wygląda - jęknął chłopak.
- Fajnie to będzie wyglądać twoja wypłata, jak pozbijasz wszystkie naczynia. Po prostu noś na razie tacę w obu rękach, ok?
- Dobra, niech ci będzie. - Armin uśmiechnął się lekko.
Czarnowłosy odszedł pewnym krokiem, ale za chwilę znów się potknął. Zręcznym ruchem podtrzymałam go, dzięki czemu nie wyłożył się jak długi na podłodze.
- I jeszcze jedna rada, patrz pod nogi. - Uśmiechnęłam się szeroko.
Reszta dnia poszła nam dość sprawnie. Musiałam jeszcze kilka razy pomóc moim nowym kolegom, ale nie było tak źle. Zresztą klientów też nie było za wielu. W końcu zrobił się wieczór i powoli zbliżał się czas zamknięcia. W środku było jeszcze paru gości, jakiś chłopak, para zakochanych i zapracowany biznesmen. Cała nasza trójka stała przy barze.
- Ale fajny ten koleś - mruknął Alexy.
- Nie mój typ. - Spojrzałam w stronę klienta.
- Ja tam takich lubię. - Chłopak wbił wzrok w nieznajomego.
- Serio? - Zamurowało mnie.
- Widzisz, Alexy lubi bardziej umięśnionych... - Armin posłał mi uśmieszek.
- Czyli, że ty jesteś...
- Gejem - Alexy dokończył za mnie. - Nie przeszkadza ci to? - zmartwił się.
- Nie, jestem tylko trochę zaskoczona - odburknęłam w odpowiedzi.
Czułam się strasznie zmieszana, nigdy nie poznałam żadnego geja. Nigdy nie zdarzyło mi się usłyszeć od kogoś tak bezpośredniej deklaracji swojej orientacji.
Szybko uwinęliśmy się z zamknięciem, a ja jak najszybciej popędziłam na bazar. Kupiłam wszystko co było mi potrzebne i właśnie wychodziłam, kiedy obok mnie pojawili się bliźniacy.
- Czy możemy panią odprowadzić? - zapytał szarmancko Armin.
- Yyy...
- Brak pozytywnej odpowiedzi to niema zgoda. - Zaśmiał się Alexy.
Razem z bratem zabrali ode mnie torby i prawie wynieśli ze sklepu, a potem zaciągnęli we wskazanym wcześniej kierunku. Szybko znalazłam się przed własnym domem.  Niestety nie zdążyłam przez ten czas dużo dowiedzieć się o swoich nowych kolegach. Dowiedziałam się, tylko że pracują, ponieważ potrzebują pieniędzy na własne zachcianki. Alexy na ciuchy, a Armin na gry. Oprócz tego w nowy roku szkolnym nasza klasa powiększy się o dwie nowe twarze. Szykuje się zabawny rok.

***

Korekta zrobiona, akapity dodane jak na dziś to koniec. Mam nadzieje, że sposób w jaki wprowadziłam bliźniaków będzie się wam podobać. Cóż na dziś to wszystko, a teraz taki apel za chwilę wrzucę informację dotyczącą zmian na blogu, więc proszę o zapoznanie się z nią. Jeśli już to zrobiłeś to super, a jeśli nie to zrób to teraz. Dzięki :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Domi L