poniedziałek, 8 czerwca 2015

Rozdział 3

Tym razem nie zaspałam i spokojnie dotarłam do liceum. Dzisiaj założyłam dziurawe jeansy i rozpinaną, dziurawą bluzę z napisem „NO!”. Miałam też wygodne buty do chodzenia, bo glany i spacery się nie łączą.
Przeszłam przez próg szkoły i zobaczyłam swoje zdjęcie na każdej szafce. Wszystko byłoby super, gdyby nie wąsy domalowane flamastrem. Co za wstyd... Pomyślałam zażenowana, ale teraz nikt nie powie, że jestem niewidzialna. Właśnie taka jestem, obracam wszystko w żart. W gimnazjum to działało za każdym razem. Wsunęłam rękę do kieszeni bluzy i wyczułam jakiś papier. Wyciągnęłam go i przeczytałam. No nie, zapomniałam oddać to Natanielowi. Podeszłam do swojej szafki, zdarłam przerobione zdjęcia i wyjęłam książki.
Skierowałam się w stronę sali A. Weszłam do sali, prawie nikogo nie było, oprócz Kastiela. Usiadłam obok niego w ławce.
- Ładnie wyglądałaś na swoim zdjęciu, w szczególności z wąsami - powiedział i uśmiechnął się złośliwie.
- Ha ha ha, zabawne. Zastanawiam się, kto na to wpadł. - Uśmiechnęłam się. - Kto jest takim idiotą i myśli, że mnie to ruszy?
- Zgadnij, blondwłosa lafirynda podobna do osła z pokoju gospodarzy. - Chłopak przybliżył się do mnie.
- Amber? - Walnęłam się ręką w czoło. - Jaką trzeba być idiotką, żeby zniżyć się do takich żartów?
- Serio, chcesz wiedzieć? Bo na pewno dużą.
- To było pytanie retoryczne - powiedziałam z kamienną twarzą.
- Dobra, zmieniając temat, to gdzie dzisiaj idziemy?
- Jedziemy autobusem na początek miasta i obchodzimy każdą ulice do dworca, a potem wracamy do domu.
- Co?! Chcesz mnie zabić?! - Kastiel zaczął się denerwować.
- Nie, to tylko dwie godziny mojego towarzystwa! - odpowiedziałam urażona.
- Słuchaj...
Nie posłuchałam, ponieważ właśnie zaczęły się lekcje. Przez większość lekcji marzyłam o durnych rzeczach i pisałam notatki. Na przerwach włóczyłam się bez celu po korytarzach. Cały dzień był nudny. Dopiero na długiej przerwie wydarzyło się coś ciekawego.
Szłam do szafki i w pewnym momencie potknęłam się o czyjś podręcznik od matematyki. Na klatce schodowej siedziała ruda dziewczyna i czytała notatki. Podeszłam do niej z książką.
- Eee... Sorry, że przeszkadzam, ale to nie twoja książka? - zapytałam nieśmiało.
- Co? A tak, to mój podręcznik. Jestem Iris, a ty? - zapytała radośnie.
- Renn, to ja jestem tą  „nową”- przedstawiłam się. - Nad czym tak siedzisz? - Pokazałam na notatki.
- Nad matmą, nic z tego nie rozumiem.
- To masz szczęście, jestem świetna z matmy. - Uśmiechnęłam się przyjaźnie.
- Serio? Nie chciałabyś mi pomóc? - poprosiła nieśmiało.
- Jasne!
Usiadłam obok Iris i tłumaczyłam jej zadanie. Ten mały przypadek sprawił, że zdobyłam nową znajomą. Lekcje już się skończyły, poszłam do szafki schować książki.
- Znalazłem cię - usłyszałam szept i odwróciłam się w jego stronę.
- Idziemy na przystanek? - zapytał Kastiel.
- Mam coś do załatwienia, spotkamy się na miejscu.
- A co to, to  „coś”? - zapytał i zmrużył oczy.
- Na pewno, nie twój interes.
- Dobra, spotkamy się za pięć minut - powiedział obojętnym tonem.
Zamknęłam szafkę i ruszyłam w stronę pokoju gospodarzy. Otworzyłam drzwi w poszukiwaniu Nataniela, jak zawsze siedział na swoim miejscu.
- Nie przeszkadzam? - zapytałam cicho.
- Hej. - Uśmiechnął się na mój widok. - Jasne, wejdź, i tak nie mam nic ciekawego do roboty. Coś chciałaś?
- Tak, zapomniałam ci to oddać. - Wygrzebałam papier od ojca.
- Co to? - zapytał Nataniel zabierając go.
- To zawiadomienie, że sama o sobie decyduje w sprawach szkolnych. Nigdy takiego nie dostałeś?
- Nie, raz dostałem od innego ucznia. Dobra, przekaże to dyrektorce.
- Ok, wielkie dzięki. To pa. - Odwróciłam się do drzwi.
- Nie chcesz zostać? - Nataniel zrobił się czerwony.
- Nie o to chodzi, jestem umówiona na zwiedzanie miasta z Kastielem. Ktoś musi zrobić te makietę. - Uśmiechnęłam się.
- Udało ci się go namówić, żeby ci pomógł? - zapytał z niedowierzaniem.
- A co w tym dziwnego?
- Kastiel to osoba, która nie ma szacunku do innych. Jest uparty, arogancki i nieodpowiedzialny. Dziwi mnie fakt, że taka osoba jak ty przekonała go do zmiany zdania.
Wtedy jak na zawołanie pojawił się Kastiel. Wparował do pokoju i natknął się na mnie.
- O, tutaj jesteś - stwierdził chłodno. - Za parę minut jest autobus, może skończysz paplać z tym durniem i wyjdziesz? - Złapał mnie za rękę i pociągnął do drzwi.
- Renn, przepraszam za moją siostrę, miałem powiedzieć ci wcześniej, ale nie mogłem cię znaleźć.
- Nic nie szkodzi. - Uśmiechnęłam się przyjaźnie.
Kastiel w końcu postawił na swoim i wyciągnął mnie ze szkoły.
- Po co poszłaś do pokoju tego durnia?! - zapytał wściekły.
- To nie twój interes!
- Mam prawo wiedzieć!
- A ja mam prawo nic nie mówić!
- Dobra jak chcesz. - Zrobił kamienną twarz.
Doszliśmy na przystanek i czekaliśmy w ciszy. Ni z tego, ni z owego zdałam sobie z czegoś sprawę.
- Możesz puścić moją rękę?!
- Jasne. - Puścił moją obolałą kończynę.
Czekaliśmy tylko chwile, kiedy przyjechał nasz autobus, bez słowa usiedliśmy obok siebie. Dojechaliśmy na miejsce.
Zaczęliśmy robić zdjęcia budynków i ulicy. Po godzinie było mi tak gorąco, że nie mogłam wytrzymać. Zrobiliśmy sobie z Kastielem przerwę. Zdjęłam swoją bluzę, a pod spodem miałam coś bardziej przewiewnego. Miałam na sobie T-shirt, który był cały w dziurkach, oczywiście czarny. Sam odsłoniłby mi wszystko, dlatego założyłam pod niego neonowo-różową bluzkę na ramkach.
- Wow, nosisz coś innego niż czarny - powiedział Kastiel.
- Mój kolor ma jedną wadę, strasznie szybko się nagrzewa. Poza tym, ta bluzka - pokazałam na czarną koszulkę. - jest zbyt przewiewna, jak na moje standardy.
- Dla mnie jest w sam raz. - Uśmiechnął się zawadiacko.
Resztę dnia spędziliśmy na obchodzie wyznaczonych ulic. Pogadaliśmy o szkole i naszych zainteresowaniach. Oboje lubimy rocka, czarny kolor i nienawidzimy Amber. Po trzygodzinnym marszu z przerwami - długimi przerwami - dotarliśmy do dworca. Wróciliśmy pod szkołę i poszliśmy do domów. Kastiel odprowadził mnie kawałek. Okazało się, że mieszka trochę dalej na inne ulicy.
Kończę ten wpis i idę spać. Jutro czeka mnie powtórka z rozrywki, tym razem zwiedzimy okolice wokół liceum do końca mojej ulicy. Już bolą mnie stopy, a to dopiero wtorek.


***


Przepraszam was, że rozdział pojawił się później. Wrzucam go dzisiaj o 6:20 w PONIEDZIAŁEK, jestem śpiąca i półprzytomna, ale jakoś daje radę myśleć o tym co tu napisać. Z następnym rozdziałem postaram się bardziej, po prostu ostatnio w moim życiu dzieje się dużo rzeczy. Właśnie kończę gimnazjum i wybieram szkołę, do tego mam lekkie problemy z internetem. Jeszcze raz przepraszam i życzę miłego czytania. Zapraszam was też do komentowania, tak ciebie, ciebie i ciebie z tymi wielkimi słuchawkami też. Do kolejnego posta. :)Korekta - Saanni (przepraszam, że tak późno wysłałam ci materiał)Chcesz dowiedzieć się o mnie więcej? Wejdź w zakładkę "O mnie".

1 komentarz:

Szablon wykonała Domi L