sobota, 9 kwietnia 2016

Rozdział 17

Sto lat! No co? Chyba nie zapomnieliście, prawda? Prawda? Ja nie mogę! Na przyszłość zapisujcie sobie te ważne daty, co? Banda Lysandrów... Dobra uraza na bok, skoro zapomnieliście to wam podpowiem. Dzisiaj pidżama patry Melanii. Hura!
Kupiłam już dla niej prezent. Wiecie, Melania + Nataniel + pokój gospodarzy + dokumenty + literki + zdania = książka. Tak wiem że to złożona kujonistyka, ale co zrobić. Gdybyście nie zrozumieli kupiłam Melanii książkę naukową. Nie wiem o czym jest... ale co z tego! Wiemy wszyscy bardzo dobrze, że oprócz mnie na zakupy musiała iść obowiązkowo Rozalia. CZYTAJ: Białowłosy koszmar w swoim naturalnym środowisku. Zakupy z Rozą to raczej mordobicie i sadyzm. Mordobicie, bo każdy sklep został zwiedzony co najmniej pięć razy, a sadyzm, bo ja musiałam to znosić. Nie wiem w czym zawiniłam, żeby zasłużyć sobie na taką karę. Razem wybrałyśmy prezent dla Melanii. Różnica polegała na tym, że ja kupiłam coś papierowego, a Roza coś materiałowego. Szukałyśmy w galerii wstążek. W końcu jak się znalazły to trzeba było poszukać jakichś opakowań na prezent. Potem jeszcze papieru, żeby ładnie owinąć pudełka i wstążki pasujące kolorystycznie do papieru. Skoro wszystko już tak pasuje to pidżama też musi pasować. Właśnie dlatego spędziłam z Rozą połowę dnia w sklepach.
Zdecydowałyśmy się wrócić dopiero po objedzie, dobrze że dała mi się najeść. Ledwo wróciłam, a tu już tylko dwie godziny do imprezy. Nie patrząc na nic wrzuciłam wszystko co miałam do plecaka, czyli: pidżamę, przybory toaletowe, prezent i zaproszenie. Zmieniłam ciuchy i wyszłam z domu zostawiając psy same sobie. Przed wyjściem dopadłam też mój pamiętnik by wszystko opisać. Czas na imprezę!!!
***
Ding-dong.
Renn zadzwoniła dzwonkiem przy drzwiach. Dom Melanii znajdował się kilka ulic od szkoły, nie wyglądał biednie ani za bogato. Po prostu widać było, że jej rodzice mają dobrą pracę. Budynek miał piętro i balkon wychodzący na ulicę. Duży, zadbany ogród z różnymi gatunkami kwiatów. Połączony z części mieszkalną został garaż.
Drzwi otworzyły się z hukiem. Stał w nich chłopak podobny do jubilatki. Dosłownie identyczny! Renn miała wrażenie, że stoi przed jej męską wersją. Chłopak zatrzymał na niej spojrzenie swoich niebieskich oczu, potem przeczesał ręką brązowe, kędzierzawe włosy i krzyknął:
- Melania! Przyszła... - Spojrzał znowu na Renn. - Jak ty masz na imię?
- Renn.
- Niezwykłe imię dla niezwykłej osoby. - Posłał jej nonszalancki uśmiech. - Jestem Daniel, starszy brat Melanii.
- Miło mi. - Odpowiedziała mu zadziornym uśmieszkiem.
- Hej, Renn. - Melania wyskoczyła zza Daniela. - Cudownie cię widzieć.
- Wszystkiego najlepszego. - Renn wyciągnęła prezent i podała brunetce.
- O, nie musiałaś. - Melania spuściła wzrok, ale i tak nie zdążyła ukryć uśmiechu.
Po tym krótkim wstępie Melania zaciągnęła czerwonooką na zwiedzanie domu. Na parterze było jak w każdym innym domu. Korytarz, salon, kuchnia, oprócz tego w domu brunetki na parterze był też pokój gościnny i łazienka. Następnie Renn zobaczyła całe piętro: pokój Melanii, pokój jej brata, łazienkę, mini gabinet jej mamy i pokój rodziców.
Rodzice Melanii byli bardzo mili, tak przynajmniej twierdziła ich córka. Renn nawet zobaczyła ich zdjęcie rodzinne. Tata Melanii był elektrykiem. Był łysawy, a pozostałe włosy były siwe, oprócz tego miał ogromne wąsy i krzaczaste brwi. Wyglądał na o wiele starszego od swojej żony.
Mama Melanii wyglądała jak swojej dzieci. Te same oczy przysłonięte szkłami okularów i odrobinę ciemniejsze włosy, sięgające ramion. Melania chwaliła się, że to właśnie jej mama tak dba o ogród przed domem i pracuje w sąsiednim mieście jako nauczycielka matematyki. Brunetka też opowiedziała troszkę o swoim bracie. Renn dowiedziała się tylko tyle, iż jest on studentem medycyny na drugim roku.
Po całym zwiedzaniu znowu zadzwonił dzwonek do drzwi. W krótkim czasie wszystkie zaproszone dziewczyny zebrały się w pokoju jubilatki. Zaczęło się od pogaduszek na byle jaki temat. Po krótkim czasie wszystkie stwierdziły, że czas się przebrać i zejść do salonu. Renn założyła swoją czarną pidżamę w nietoperze. Miała bluzkę na ramkach i krótkie spodenki, wszystko obszyte czarną koronką.
W salonie siedziały już wszystkie dziewczyny. Melania ubrała niebieską pidżamę z długim rękawem i w białe pionowe paski. Violetta miała na sobie słodką białą pidżamę na ramkach, a jej spodenki były uroczo bufiaste. Klementyna założyła na siebie koszule nocną z długim rękawem. Oczywiście koszula była różowa w złote gwiazdki i ze złotymi falbankami, do tego wszystkiego miała na głowię zabawną szlafmycę. Mimo to Roza przyćmiła wszystkich. Jej nowa koszula nocna na ramiączkach miała kolor ciemnego fioletu. Na środku widniała wielka czarna kokarda rozpoczynająca pas czarnego materiału kończącego się na razem z koszulą.
Dziewczyny włączyły karaoke i zaczęły śpiewać. Zaczęło się od spokojnych piosenek, potem wszystkie zmieniły się w gwiazdy popu, rocka i zakończyły na piosenkach Adele. Zmęczone opadły na kanapę w salonie i zajadały się pizzą. Renn wyszła do kuchni przynieść kolejną butelkę oranżady. W kuchni siedział Daniel.
- Ładna pidżamka. - Otaksował ją wzrokiem.
- Dzie-dzięki. - Renn odwróciła się speszona.
- A tak na serio masz całkiem dobry głos. - Zbliżył się do niej.
- Och, na-naprawdę? - Dziewczyna oparła się o szafkę.
- Jasne, nigdy takiego nie słyszałem. - Zbliżył się jeszcze bardziej.
Ich twarze dzieliły centymetry. Renn czerwona jak burak gapiła się w jego niebieskie oczy. Zdawało się, że będzie to trwać wiecznie, ale...
- Renn idziemy na górę - zawołała Melania.
Renn szybko ominęła Daniela i poszła za głosem Melanii. Niebieskie oczy śledziły ją dopóki nie wyszła z kuchni. Czuła się dziwnie, miała wrażenie, że przebiegły ją iskry. Kiedy byli tak blisko siebie... Brr! Potrząsnęła głową, żeby pozbyć się tych myśli. Bitwa na poduszki bardzo jej w tym pomogła.
Oczywiście skoro już wszystkie punkty super imprezy zostały spełnione przyszedł czas na typowe babskie pogaduchy. Od niewinnego tematu i paru ploteczkach to się zaczęło. Niby niewinne, a nie wiadomo kiedy temat zszedł na chłopaków.
- Zastanawiam się jaki jest Kastiel - mruknęła cicho Violetta.
Wszystkie wpatrzyły się w Renn wyczekująco.
- Co? - zapytała rozdrażniona.
- No dalej, opowiedz jaki jest Kastiel - zachęciła Klementyna.
- Jak Kastiel.
- Błagam cię! Spędzasz z nim najwięcej czasu. Ty musisz coś wiedzieć. Coś więcej! - Roza zaczęła drążyć.
- A bo ja wiem! Kastiel jest jak Kastiel. Kiedy jest zły krzyczy, potrafi być zazdrosny, sarkastyczny, miły i no... Taki jak zawsze.
- Nie rozumiem, dlaczego Amber się w nim zakochała - mruknęła Klementyna.
- Właściwie jak się w nim zakochała? - zapytała Melania.
- Głupia historia - prychnęła Klementyna. - Jak była mała Nataniel zepsuł jej lalkę, a Kastiel ją naprawił. Od tego czasu Blondi chodzi za nim krok w krok.
- Blondi? Myślałam, że tylko ja tak na nią mówię. - Renn spojrzała na rudą nieufnie.
- Oj, nie patrz się tak! Oczywiście, że nie lubię Amber. Trzymam się z nią bo muszę, to się nazywa PRZETRWANIE. - Wszystkie delikatnie się zaśmiały.
- Nie pomyślałbym tego o tobie - przyznała Renn z uśmiechem.
- Dobra zmieńmy temat! - Zielonooka lekko się zarumieniła. - Melania może opowiesz co tam u Nataniela?
- D-dobrze... - Mela też się zarumieniła.
- I jak to przyjął? - zapytała cicho Violetta.
- Co „to”? - Brunetka spojrzała na nią zdziwiona.
- No wiesz co... - Viola schowała się za poduszkę. - Jak zareagował na to, że chcesz z nim chodzić?
- Co?! - Roza i Renn wykrzyknęły jednocześnie.
- Kiedyś poprosiłam Nataniela o chodzenie. - Melania zrobiła się czerwona.
- Czemu nic nie mówiłaś?! Mogłam ci pomóc! - Roza zaczęła histeryzować. - No wiesz trochę zmienić stój... Wrobić go w kolacje... Może jakieś odprowadzenie do domu? - Brunetka z każdym słowem Rozali przypominała coraz bardziej pomidor.
- Roza. - Renn potrząsnęła ramieniem przyjaciółki. - Chyba... Nie pomagasz... - Białowłosa spojrzała za spojrzeniem czerwonookiej.
- Sorki. Nie koniecznie o to mi chodziło...
- Wracając do Nataniela. - Klementyna spojrzała na Melanię. - Może znasz jakiś ciekawy fragment z jego życia, hmm?
- Nie, no co ty. Wiem tylko tyle, że jak był mały to dokuczał Amber - powiedział z prędkością karabinu maszynowego, by uniknąć dalszych pytań.
- Nie spodziewałabym się tego po nim... - mruknęła Violetta. - Zawsze wydaje się taki uprzejmy i pomocny.
- Wielkie mi rzeczy! Lysander zrobił sobie tatuaż na plecach... Leo był taki zły. - Szczęki opadły dziewczynom do samej ziemi, Rozalia spojrzała na nie. - Czy ja to powiedziałam na głos? - Wszystkie przytaknęły. - Cholera! Leo mnie zabije... Lysander mnie zabije!
- Spoko, nic mu nie powiemy - zapewniła Renn. - Co nie? - Wszystkie szybko pokiwały głowami.
- Ken jest o wiele gorszy. Jego ojciec wysyła go do szkoły wojskowej - prychnęła Klementyna.
- Czemu? - zapytała Violetta.
- Amber zabrała mu trochę pieniędzy i w ogóle. Jego ojciec tak się wściekł, że zaraz zapisał go na następny semestr do jakiejś rygorystycznej szkoły wojskowej.
- Przypominam ci, że to po części twoja wina - powiedziała chłodno Renn.
Zaległa ciężka cisza.
- Będzie mi go brakowało - mruknęła Violetta.
To ostatecznie zasmuciło cale towarzystwo. Nikt nie miał już ochoty na plotki. Przerwało pukanie.
- Mela! Mama pyta się, czy chcecie coś do jedzenia! - zawołał Daniel.
- Już jadłyśmy! - odkrzyknęła dziewczyna.
- Na pewno? - Jego głowa wyjrzała zza drzwi.
- Tak. - Mela przewróciła oczami.
- Jesteś pewna? - Uśmiechnął się rozbawiony.
- Tak! - Młodsza siostra wyraźnie się rozzłościła.
- Na sto dwadzieścia procent?
- Idź. - Melania wypchnęła go za drzwi.
- Hej! Nie wyrzucaj mnie. - Brunetka zatrzasnęła mu drzwi przed nosem.
- Sio! - Spojrzała na swoich gości. - Może pójdziemy spać?
- Teraz? - jęknęła Roza.
Mimo jej protestów wszystkie zajęły swoje miejsca. Melania podzieliła się swoim łóżkiem z Violettą. Klementyna z Rozalią dostały dmuchany materac do podziału. Renn zajęła niski, mały parapet. Skuliła się na nim, zamknęła oczy i...
- Może jednak pogadamy o twoim bracie? - zapytała Roza.
- Nie. Idź spać - odpowiedziała sennie jubilatka.
- A może jednak..
- IDŹ SPAĆ!!! - krzyknęły na nią wszystkie.
- Dobra, już nic nie mówię.
...i wszystkie poszły spać.

***

Siemanko kochani. :D Mam wrażenie, że nie widzieliśmy się od wieków, wy też? W sumie sama nie wiem co mam wam napisać... Jestem dość zarobiona w tym tygodniu, wiecie pierwsza liceum, czas wybierać rozszerzenia - koszmaaar. Ok, ale nie o tym, chciałam wam przypomnieć o rocznicy bloga. Z okazji tegoż oto święta zorganizowałam niespodziankę, która pojawi się już 13-14 kwietnia. A co do rozdziału, to sama nie wiem co o tym myśleć, a jak wy myślicie jest dobrze, dziwnie czy kompletnie inaczej? Podzielcie swoją opiniom w komentarzu i wyczekujcie niespodzianki.
To tyle, Fochatka odmeldowuje się!

2 komentarze:

  1. ciekawy blog, lecz troche nie w moim stylu. zapraszam do siebie, zostaw jakiś komentarz :) wypas owiec Józefów

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaskakująco ciekawe, oby tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Domi L