Miałam racje, obudziłam się o siódmej. Pierwszy dzień szkoły, a ja już się spóźnię, pomyślałam z goryczą. Szybko wbiegłam do łazienki i zaczęłam się szykować. Umyłam twarz i zabrałam się do czesania moich niesfornych włosów w kucyk. Moje włosy sięgają do połowy pleców, tak naprawdę jestem blondynką, mam bardzo jasny odcień blondu, końcówki i trochę grzywki pofarbowałam na czarno (może to nieoryginalne, ale kocham ten kolor). Moje oczy są dosyć nietypowe, bo mają czerwony kolor, uwierzcie mi nie używam żadnych soczewek. Nie miałam czasu na makijaż, więc przejechałam czarną szminką po ustach i wyszłam.
Zrobiłam w kuchni kanapkę i otworzyłam tylne drzwi prowadzące do małego ogrodu. Wypuściłam psy i z kanapką w buzi otworzyłam drzwi do garażu. Czekała tam moja duma, piękny motor Suzuki Sześćset, oczywiście czarny. Wyprowadziłam go na podjazd z przodu i popędziłam się ubrać, tak cały czas byłam w pidżamie. Wpadłam do pokoju, otworzyłam szafę i szukałam ubrań. Zdecydowałam się na bluzkę na ramkach z czaszką, czarną spódniczkę do połowy ud i kabaretki. Sprawdziłam gdzie mam lekcje i zbiegłam na dół. Wpuściłam psy do środka, ubrałam glany i czarną skórzaną kurtkę. Zegar pokazał za piętnaście ósma. Chwyciłam torbę i kask, zamknęłam drzwi i pobiegłam do motoru. Odpaliłam go i pojechałam w kierunku szkoły.
Jest szansa, że zdążę, pomyślałam szczęśliwa. Wjechałam na parking szkolny zostawiłam motor i wbiegłam do szkoły. Miałam szczęście właśnie zadzwonił dzwonek. Kurcze gdzie tu jest sala A? Szczęście znowu się do mnie uśmiechnęło, sala A była akurat przede mną, weszłam do klasy. Na środku sali stał nauczyciel.
- O! Już jesteś, właśnie mamy godzinę wychowawczą - powiedział pan Farazowski. - Słuchajcie to jest właśnie wasza nowa koleżanka, Renn Perry.W całej klasie zaległa wielka cisza, wszyscy gapili się na mnie jak na kosmitę. - Zajmij miejsce w czwartej ławce przy oknie - polecił Farazowski.
Szybko poszłam na swoje miejsce i nie zgadniecie koło kogo miałam siedzieć. Tak, miałam usiąść obok chłopaka, który dzień wcześniej był w kawiarni. Zauważyłam, że jego oczy mają ciemnobrązowy odcień. Nie słuchałam Farazowskiego, wolałam popatrzeć po klasie.
- Ej, podasz mi długopis?Pytanie wytrąciło mnie z rozmyślań.
- Co? - zapytałam rozkojarzona.
- Długopis, koło twojej nogi. Podaj go.
- A proszę, to już nie powiesz? - Schyliłam się po długopis
.- Słuchaj nowa, ja nie muszę mówić „pro”...
- Podziel się tym z kimś innym - podałam mu długopis. - PROSZĘ, twój długopis.
- Super. - Spojrzał mi w oczy. - Ej, to ty. Ty pracujesz w tej kawiarni. - Rozpoznał mnie.
- Tak, nic ciekawego. - Machnęłam ręką żeby go zbyć.
- Coś się wczoraj nie spieszyłaś się z tą swoją robotą.
- Pff.
- Dobrze panna Perry i Kastiel zajmą się zrobieniem platformy naszego miasta. - Głos nauczyciela oderwał mnie od rozmowy. - Zgoda? Skoro wszyscy mają referaty na temat miasta wy zajmiecie się makietą. Wyrobicie się na przyszły piątek?
- Spokojnie - powiedziałam.
Lekcje dobiegły końca, a ja wyszłam z klasy musiałam jeszcze pogadać z głównym gospodarzem. Nagle na drodze stanęła mi blondynka i jej dwie koleżanki.
- Cześć, ty jesteś ta Renn Perry, prawda? Jesteś córką Astrid i Dominica Perrych, wyglądasz trochę inaczej bez tych sukienek, które nosisz w rozkładówkach - zaczęła mówić.
- Tak słu...
- O mój Boże, taki mi przykro z powodu twoich rodziców, byli taką piękną parą - ciągnęła dalej entuzjastycznie. - Pewnie ci ciężko, twoi rodzice to w końcu mega znana para i ta sprawa z rozwodem. Wyglądali naprawdę super. Ciekawe co twoja matka zrobiła, że się rozwiedli.
- Słuchaj...
- Amber, siostra Nataniela.
- Słuchaj! To moja sprawa czemu się rozwiedli i daj mi spokój. A tak na marginesie wygląd to nie wszystko, charakter też się liczy - powiedziałam i poszłam w stronę pokoju gospodarzy.
- Jeszcze pożałujesz, że mnie zlekceważyłaś! - wrzasnęła Amber, a w jej niebieskich oczach zapłonęła furia.
Wpadłam do pokoju gospodarzy. W pomieszczeniu siedział chłopak o blond włosach i złocistych oczach.
- Cześć, szukam Nataniela, widziałeś go może?
- To ja, szukasz czegoś? - powiedział z uśmiechem.
- Emm... Jestem nową uczennicą i przyniosłam resztę swoich papierów - powiedziałam zakłopotana.
- O! Miło z twojej strony, że się pofatygowałaś. Większość uczniów czeka do ostatniej chwili. Podałam mu plik kartek.
- Dzięki. Jeszcze tylko opłata i twoje zdjęcie.
- Tak, jasne. To jest opłata, a to... - Zaczęłam grzebać w torbie. - Zdjęcie musiało mi wypaść jak kłóciłam się z Amber - powiedziałam rozżalona.
- Co?! Kłóciłaś się z moją siostrą?!- Zaczęła wtrącać się w moje prywatne sprawy, to że wszędzie było głośno o moich rodzicach nie znaczy, że musi się w to wtrącać i wypytywać mnie o wszystko.
- Rozumiem. Znajdź to zdjęcie i mi je daj.
Chwyciłam za klamkę.
- Tak przy okazji jesteś całkiem miła. - Zatrzymał mnie ciepły ton Nataniela.
- Ale tylko po lekcjach - zażartowałam i uśmiechnęłam się przyjaźnie.
Ledwo przeszłam kilka metrów i upadłam na ziemię. Wpadłam na niskiego, brązowowłosego chłopaka, o zielonych oczach skrytych za grubymi szkłami okularów.
- Przepraszam, ja nie chciałem... Po prostu miałem tyle książek i... nie w-widziałem d-drogi - chłopak zaczął się tłumaczyć.
Podniosłam się z ziemi i pomogłam mu pozbierać książki.
- Nie, to ja przepraszam, za często się rozmyślam i nie patrze pod nogi. Czekaj! Czy ty nie siedzisz przede mną na angielskim?
- T-tak, myślałem, że mnie nie zauważyłaś. Jestem Ken. J-ja znalazłem twoje zdjęcie na korytarzu. - Podał mi małą karteczkę z moim wizerunkiem.
- Dzięki, właśnie jej szukałam. Na co ci tyle książek? - Zauważyłam pięć wielkich tomów.
- To na temat powstania miasta, ty też powinnaś się wziąć za pracę. Musisz sama zrobić makietę całego miasta w dwa tygodnie.
- Tak, ale jest jeszcze Kastiel - powiedziałam niepewnie.
- Nie liczyłbym na niego, on nigdy nie pomaga przy projektach - powiedział smutno.
- A nie wiesz, gdzie go znajdę?- Widziałem jak szedł schodami na dach, ale tam nie wolno wchodzić - ostrzegł mnie na odchodne.
- To nic, zaryzykuję - powiedziałam i pobiegłam w stronę pokoju gospodarzy.
Na korytarzu, przy szafce, stał Nataniel, podbiegłam do niego.
- Hej, mam zdjęcie. - Pomachałam mu kartką przed nosem. - Właśnie, gdzie są schody na dach?
- Na końcu korytarza... Czekaj po co chcesz tam iść? Tam nie wolno wchodzić.
- Wiem, ale muszę zająć się tą makietą razem z Kastielem.
- Nic nie zdziałasz, ten palant jest uparty jak osioł - powiedział chłodnym tonem.
- Tak, wiem już to słyszałam, ale jak nie spróbuje to się nie dowiem. Pa! - krzyknęłam do Nataniela i popędziłam na dach.
Biegłam w górę jak szalona. Zatrzymałam się przed drzwiami, wisiała na nich kartka z napisem „Nie wchodzić”. Pchnęłam drzwi i weszłam na dach. Zobaczyłam całe miasto, wyglądało cudownie. Kastiel stał do mnie plecami. Cicho się do niego zbliżyłam, z bliska zauważyłam, że coś pisze. Zajrzałam mu przez ramię. Kastiel zapisywał nuty.
- Cześć! - powiedziałam tuż przy jego uchu.
- Aaa! - Podskoczył przestraszony. - CO CI ODBIŁO DO JASNEJ CHOLERY?! - Odwrócił się do mnie ze złym wyrazem twarzy.
- No wiesz... - próbowałam się usprawiedliwić.
- NIE! TAK SIĘ SKŁADA, ŻE NIE WIEM!!!
Odsunęłam się o krok.
- I PO JAKĄ CHOLERĘ TU PRZYLAZŁAŚ?! Nie wiesz, że tu się nie wchodzi? - Chłopak mówił coraz ciszej, aż całkiem się uspokoił.
- A ty wiesz, że nie wolno tu być, czy może nie zauważyłeś tej tabliczki? W końcu była taka mała - powiedziałam sarkastycznie.
- Dobra, po co przylazłaś? - Chłopak przyjął swój obojętny ton.
- Mamy razem zrobić makietę miasta, pamiętasz?
- Nikt ci nie mówił, że ja nie robię projektów? - zapytał z rozbawieniem.
- No, Ken mnie ostrzegł i Nataniel coś wspomniał - powiedziałam z uśmiechem.
- Gadałaś z tym idiotą? - zapytał z niedowierzaniem.
- Pobudka! Jestem tu nowa, musiałam mu zanieść papiery.
- No fakt. Jesteś taka niewidzialna, że zapomniałem.
- Aha, dzięki za uwagę - powiedziałam sarkastycznie - A co z tym projektem?
- Nie wyraziłem się jasno?! Spadaj! - Znowu się zdenerwował.
- Dobra! Bez łaski sama to zrobię, poszukam map w bibliotece - powiedziałam obrażona.
- A wiesz gdzie ona jest?
- Nie, ale ją znajdę. - „Jakoś” dodałam w myślach.
- Miłego szukania - powiedział oschle.
Zrozumiałam, że nie uda mi się go przekonać. Zrezygnowana odwróciłam się do drzwi, otworzyłam je i wtedy wpadł mi do głowy pomysł.
- W twoim zapisie jest błąd - powiedziałam i weszłam do szkoły.
Zeszłam tylko o piętro niżej i usłyszałam szybkie kroki na schodach. Nie musiałam długo czekać na Kastiela. Szybko podbiegł do mnie i zapytał:
- Jaki błąd? Gdzie?
- Daj kartkę.
Szybko podał mi papier.
- Dokładnie tu. - Pokazałam na nuty.
- Co? Gdzie? Nic nie widzę. - Stanął za mną. - Pokaż jeszcze raz. P-proszę.
- Co? Nie dosłyszałam. - Uśmiechnęłam się zadziornie.
- Powiedziałem proszę - burknął.
- Skoro tak ładnie prosisz. - Skierowałam palec na jedną z nut. - Widzisz? Ta nuta jest zła.
- Co? Jest dobrze, to ma tak brzmieć.
- Nie, jeśli chcesz żeby brzmienie było rockowe to musisz zmienić ton tej nuty. Grasz na gitarze elektrycznej, ta nuta będzie fałszem w tej piosence, każdy, kto się na tym zna go wyczuję. Zepsuje kompozycję... i to całkiem niezłą. - Uśmiechnęłam się do Kastiela.
- Wow, skąd wiesz na czym gram? I jak wiesz, że piosenka będzie dobrze brzmiała? Przecież jej nie słyszałaś, grasz na czymś?
- Tak... na nerwach. Po prostu... wiem, często siedzę przy nutach i tekstach - powiedziałam wymijająco oddając mu kartki i odchodząc.
- Biblioteka jest w przeciwnym kierunku.
- Ok, tego nie było. - Szybko zawróciłam.
- Dobra, to czego szukamy? - Rudzielec pojawił się obok mnie.
- My? Ostatnio powiedziałeś, że mam spadać. - Nie ukryłam zdziwienia.
- No wiesz... Ty pomogłaś mi z tym. - Uniósł plik kartek. - To ja ci pomogę z makietą.
- Tak z ciekawości, po co poszedłeś na dach?
- Czasem lubię tam chodzić, zawsze jest tam cisza. - Lekko się zarumienił. - No i łatwiej się można skupić na pisaniu.
- Tak to piękne miejsce, a widok... jest po prostu cudowny. - Uciekłam myślami do panoramy miasta.
- Ta... jest niczego sobie. - Popatrzył się na mnie.Szliśmy jeszcze trochę, a ja ciągle marzyłam o tamtym widoku.
- Panie przodem. - Głos Kastiela przywołał mnie na ziemię. - Zapraszam do naszej biblioteki. - Uśmiechnął się.
Ja i Kastiel siedzieliśmy w bibliotece dwie godziny, znaleźliśmy jedną grubą książkę z mapą miasta. Świetnie się bawiliśmy, aż w końcu bibliotekarka wyrzuciła nas i musieliśmy iść do domu. Jutro idziemy obejść parę ulic, żeby zrobić zdjęcie każdego domu, hydrantu i każdej latarni.
Teraz idę spać, ale muszę jeszcze przeczytać notatki z angielskiego. Chyba będę płakać. Trzy kartki o czasach przeszłych, załamie się. Tak mi się nie chcę.
Kolejny rozdział zrobiony, było ciężko i misternie, ale jest! Miłego czytania.
PYTANIE DO WAS : Za kim jesteście bardziej za Kastielem czy Natanielem ? Osobiście sama nie wiem obaj są super :3Saanni dziękuję za korektę. Chcesz dowiedzieć się o mnie więcej? Wejdź w zakładkę "O mnie". Następny post wkrótce :) Do zobaczenia znowu.
Zrobiłam w kuchni kanapkę i otworzyłam tylne drzwi prowadzące do małego ogrodu. Wypuściłam psy i z kanapką w buzi otworzyłam drzwi do garażu. Czekała tam moja duma, piękny motor Suzuki Sześćset, oczywiście czarny. Wyprowadziłam go na podjazd z przodu i popędziłam się ubrać, tak cały czas byłam w pidżamie. Wpadłam do pokoju, otworzyłam szafę i szukałam ubrań. Zdecydowałam się na bluzkę na ramkach z czaszką, czarną spódniczkę do połowy ud i kabaretki. Sprawdziłam gdzie mam lekcje i zbiegłam na dół. Wpuściłam psy do środka, ubrałam glany i czarną skórzaną kurtkę. Zegar pokazał za piętnaście ósma. Chwyciłam torbę i kask, zamknęłam drzwi i pobiegłam do motoru. Odpaliłam go i pojechałam w kierunku szkoły.
Jest szansa, że zdążę, pomyślałam szczęśliwa. Wjechałam na parking szkolny zostawiłam motor i wbiegłam do szkoły. Miałam szczęście właśnie zadzwonił dzwonek. Kurcze gdzie tu jest sala A? Szczęście znowu się do mnie uśmiechnęło, sala A była akurat przede mną, weszłam do klasy. Na środku sali stał nauczyciel.
- O! Już jesteś, właśnie mamy godzinę wychowawczą - powiedział pan Farazowski. - Słuchajcie to jest właśnie wasza nowa koleżanka, Renn Perry.W całej klasie zaległa wielka cisza, wszyscy gapili się na mnie jak na kosmitę. - Zajmij miejsce w czwartej ławce przy oknie - polecił Farazowski.
Szybko poszłam na swoje miejsce i nie zgadniecie koło kogo miałam siedzieć. Tak, miałam usiąść obok chłopaka, który dzień wcześniej był w kawiarni. Zauważyłam, że jego oczy mają ciemnobrązowy odcień. Nie słuchałam Farazowskiego, wolałam popatrzeć po klasie.
- Ej, podasz mi długopis?Pytanie wytrąciło mnie z rozmyślań.
- Co? - zapytałam rozkojarzona.
- Długopis, koło twojej nogi. Podaj go.
- A proszę, to już nie powiesz? - Schyliłam się po długopis
.- Słuchaj nowa, ja nie muszę mówić „pro”...
- Podziel się tym z kimś innym - podałam mu długopis. - PROSZĘ, twój długopis.
- Super. - Spojrzał mi w oczy. - Ej, to ty. Ty pracujesz w tej kawiarni. - Rozpoznał mnie.
- Tak, nic ciekawego. - Machnęłam ręką żeby go zbyć.
- Coś się wczoraj nie spieszyłaś się z tą swoją robotą.
- Pff.
- Dobrze panna Perry i Kastiel zajmą się zrobieniem platformy naszego miasta. - Głos nauczyciela oderwał mnie od rozmowy. - Zgoda? Skoro wszyscy mają referaty na temat miasta wy zajmiecie się makietą. Wyrobicie się na przyszły piątek?
- Spokojnie - powiedziałam.
Lekcje dobiegły końca, a ja wyszłam z klasy musiałam jeszcze pogadać z głównym gospodarzem. Nagle na drodze stanęła mi blondynka i jej dwie koleżanki.
- Cześć, ty jesteś ta Renn Perry, prawda? Jesteś córką Astrid i Dominica Perrych, wyglądasz trochę inaczej bez tych sukienek, które nosisz w rozkładówkach - zaczęła mówić.
- Tak słu...
- O mój Boże, taki mi przykro z powodu twoich rodziców, byli taką piękną parą - ciągnęła dalej entuzjastycznie. - Pewnie ci ciężko, twoi rodzice to w końcu mega znana para i ta sprawa z rozwodem. Wyglądali naprawdę super. Ciekawe co twoja matka zrobiła, że się rozwiedli.
- Słuchaj...
- Amber, siostra Nataniela.
- Słuchaj! To moja sprawa czemu się rozwiedli i daj mi spokój. A tak na marginesie wygląd to nie wszystko, charakter też się liczy - powiedziałam i poszłam w stronę pokoju gospodarzy.
- Jeszcze pożałujesz, że mnie zlekceważyłaś! - wrzasnęła Amber, a w jej niebieskich oczach zapłonęła furia.
Wpadłam do pokoju gospodarzy. W pomieszczeniu siedział chłopak o blond włosach i złocistych oczach.
- Cześć, szukam Nataniela, widziałeś go może?
- To ja, szukasz czegoś? - powiedział z uśmiechem.
- Emm... Jestem nową uczennicą i przyniosłam resztę swoich papierów - powiedziałam zakłopotana.
- O! Miło z twojej strony, że się pofatygowałaś. Większość uczniów czeka do ostatniej chwili. Podałam mu plik kartek.
- Dzięki. Jeszcze tylko opłata i twoje zdjęcie.
- Tak, jasne. To jest opłata, a to... - Zaczęłam grzebać w torbie. - Zdjęcie musiało mi wypaść jak kłóciłam się z Amber - powiedziałam rozżalona.
- Co?! Kłóciłaś się z moją siostrą?!- Zaczęła wtrącać się w moje prywatne sprawy, to że wszędzie było głośno o moich rodzicach nie znaczy, że musi się w to wtrącać i wypytywać mnie o wszystko.
- Rozumiem. Znajdź to zdjęcie i mi je daj.
Chwyciłam za klamkę.
- Tak przy okazji jesteś całkiem miła. - Zatrzymał mnie ciepły ton Nataniela.
- Ale tylko po lekcjach - zażartowałam i uśmiechnęłam się przyjaźnie.
Ledwo przeszłam kilka metrów i upadłam na ziemię. Wpadłam na niskiego, brązowowłosego chłopaka, o zielonych oczach skrytych za grubymi szkłami okularów.
- Przepraszam, ja nie chciałem... Po prostu miałem tyle książek i... nie w-widziałem d-drogi - chłopak zaczął się tłumaczyć.
Podniosłam się z ziemi i pomogłam mu pozbierać książki.
- Nie, to ja przepraszam, za często się rozmyślam i nie patrze pod nogi. Czekaj! Czy ty nie siedzisz przede mną na angielskim?
- T-tak, myślałem, że mnie nie zauważyłaś. Jestem Ken. J-ja znalazłem twoje zdjęcie na korytarzu. - Podał mi małą karteczkę z moim wizerunkiem.
- Dzięki, właśnie jej szukałam. Na co ci tyle książek? - Zauważyłam pięć wielkich tomów.
- To na temat powstania miasta, ty też powinnaś się wziąć za pracę. Musisz sama zrobić makietę całego miasta w dwa tygodnie.
- Tak, ale jest jeszcze Kastiel - powiedziałam niepewnie.
- Nie liczyłbym na niego, on nigdy nie pomaga przy projektach - powiedział smutno.
- A nie wiesz, gdzie go znajdę?- Widziałem jak szedł schodami na dach, ale tam nie wolno wchodzić - ostrzegł mnie na odchodne.
- To nic, zaryzykuję - powiedziałam i pobiegłam w stronę pokoju gospodarzy.
Na korytarzu, przy szafce, stał Nataniel, podbiegłam do niego.
- Hej, mam zdjęcie. - Pomachałam mu kartką przed nosem. - Właśnie, gdzie są schody na dach?
- Na końcu korytarza... Czekaj po co chcesz tam iść? Tam nie wolno wchodzić.
- Wiem, ale muszę zająć się tą makietą razem z Kastielem.
- Nic nie zdziałasz, ten palant jest uparty jak osioł - powiedział chłodnym tonem.
- Tak, wiem już to słyszałam, ale jak nie spróbuje to się nie dowiem. Pa! - krzyknęłam do Nataniela i popędziłam na dach.
Biegłam w górę jak szalona. Zatrzymałam się przed drzwiami, wisiała na nich kartka z napisem „Nie wchodzić”. Pchnęłam drzwi i weszłam na dach. Zobaczyłam całe miasto, wyglądało cudownie. Kastiel stał do mnie plecami. Cicho się do niego zbliżyłam, z bliska zauważyłam, że coś pisze. Zajrzałam mu przez ramię. Kastiel zapisywał nuty.
- Cześć! - powiedziałam tuż przy jego uchu.
- Aaa! - Podskoczył przestraszony. - CO CI ODBIŁO DO JASNEJ CHOLERY?! - Odwrócił się do mnie ze złym wyrazem twarzy.
- No wiesz... - próbowałam się usprawiedliwić.
- NIE! TAK SIĘ SKŁADA, ŻE NIE WIEM!!!
Odsunęłam się o krok.
- I PO JAKĄ CHOLERĘ TU PRZYLAZŁAŚ?! Nie wiesz, że tu się nie wchodzi? - Chłopak mówił coraz ciszej, aż całkiem się uspokoił.
- A ty wiesz, że nie wolno tu być, czy może nie zauważyłeś tej tabliczki? W końcu była taka mała - powiedziałam sarkastycznie.
- Dobra, po co przylazłaś? - Chłopak przyjął swój obojętny ton.
- Mamy razem zrobić makietę miasta, pamiętasz?
- Nikt ci nie mówił, że ja nie robię projektów? - zapytał z rozbawieniem.
- No, Ken mnie ostrzegł i Nataniel coś wspomniał - powiedziałam z uśmiechem.
- Gadałaś z tym idiotą? - zapytał z niedowierzaniem.
- Pobudka! Jestem tu nowa, musiałam mu zanieść papiery.
- No fakt. Jesteś taka niewidzialna, że zapomniałem.
- Aha, dzięki za uwagę - powiedziałam sarkastycznie - A co z tym projektem?
- Nie wyraziłem się jasno?! Spadaj! - Znowu się zdenerwował.
- Dobra! Bez łaski sama to zrobię, poszukam map w bibliotece - powiedziałam obrażona.
- A wiesz gdzie ona jest?
- Nie, ale ją znajdę. - „Jakoś” dodałam w myślach.
- Miłego szukania - powiedział oschle.
Zrozumiałam, że nie uda mi się go przekonać. Zrezygnowana odwróciłam się do drzwi, otworzyłam je i wtedy wpadł mi do głowy pomysł.
- W twoim zapisie jest błąd - powiedziałam i weszłam do szkoły.
Zeszłam tylko o piętro niżej i usłyszałam szybkie kroki na schodach. Nie musiałam długo czekać na Kastiela. Szybko podbiegł do mnie i zapytał:
- Jaki błąd? Gdzie?
- Daj kartkę.
Szybko podał mi papier.
- Dokładnie tu. - Pokazałam na nuty.
- Co? Gdzie? Nic nie widzę. - Stanął za mną. - Pokaż jeszcze raz. P-proszę.
- Co? Nie dosłyszałam. - Uśmiechnęłam się zadziornie.
- Powiedziałem proszę - burknął.
- Skoro tak ładnie prosisz. - Skierowałam palec na jedną z nut. - Widzisz? Ta nuta jest zła.
- Co? Jest dobrze, to ma tak brzmieć.
- Nie, jeśli chcesz żeby brzmienie było rockowe to musisz zmienić ton tej nuty. Grasz na gitarze elektrycznej, ta nuta będzie fałszem w tej piosence, każdy, kto się na tym zna go wyczuję. Zepsuje kompozycję... i to całkiem niezłą. - Uśmiechnęłam się do Kastiela.
- Wow, skąd wiesz na czym gram? I jak wiesz, że piosenka będzie dobrze brzmiała? Przecież jej nie słyszałaś, grasz na czymś?
- Tak... na nerwach. Po prostu... wiem, często siedzę przy nutach i tekstach - powiedziałam wymijająco oddając mu kartki i odchodząc.
- Biblioteka jest w przeciwnym kierunku.
- Ok, tego nie było. - Szybko zawróciłam.
- Dobra, to czego szukamy? - Rudzielec pojawił się obok mnie.
- My? Ostatnio powiedziałeś, że mam spadać. - Nie ukryłam zdziwienia.
- No wiesz... Ty pomogłaś mi z tym. - Uniósł plik kartek. - To ja ci pomogę z makietą.
- Tak z ciekawości, po co poszedłeś na dach?
- Czasem lubię tam chodzić, zawsze jest tam cisza. - Lekko się zarumienił. - No i łatwiej się można skupić na pisaniu.
- Tak to piękne miejsce, a widok... jest po prostu cudowny. - Uciekłam myślami do panoramy miasta.
- Ta... jest niczego sobie. - Popatrzył się na mnie.Szliśmy jeszcze trochę, a ja ciągle marzyłam o tamtym widoku.
- Panie przodem. - Głos Kastiela przywołał mnie na ziemię. - Zapraszam do naszej biblioteki. - Uśmiechnął się.
Ja i Kastiel siedzieliśmy w bibliotece dwie godziny, znaleźliśmy jedną grubą książkę z mapą miasta. Świetnie się bawiliśmy, aż w końcu bibliotekarka wyrzuciła nas i musieliśmy iść do domu. Jutro idziemy obejść parę ulic, żeby zrobić zdjęcie każdego domu, hydrantu i każdej latarni.
Teraz idę spać, ale muszę jeszcze przeczytać notatki z angielskiego. Chyba będę płakać. Trzy kartki o czasach przeszłych, załamie się. Tak mi się nie chcę.
***
Kolejny rozdział zrobiony, było ciężko i misternie, ale jest! Miłego czytania.