niedziela, 16 kwietnia 2017

Rozdział 32

Sam
Koncert dobiegł końca. Wszyscy zbieraliśmy się do domów. Lysander zabrał się z Rozą, a raczej ona go zabrała. Nataniel czekał na Kim, która miała przyjść po perkusję. Co prawda, mógł się stąd zwinąć już dawno, ale jego wrodzona obowiązkowość nie pozwoliła mu na takie zaniedbanie. Kastiel zamiast uciec jak najszybciej, czego się spodziewałem, strasznie się ślimaczył. Dopiero się przebierał, dobra ja przed chwilą skończyłem zapakowywać swój kostium do pokrowca. W każdym razie, cała nasza trójka robiła swoje w absolutnej ciszy. Nie czuliśmy potrzeby rozmawiać, kiedy nagle ktoś wszedł do piwnicy.
Myślałem, że to Kim, ale nie. Była to zupełnie obca dziewczyna. Miała długie brązowe włosy, spięte w mały kok i kilka warkoczyków. Duże niebieskie oczy podkreślone ciemnym cieniem i wąskie usta pomalowane na różowo. Jej ubranie wyglądało prawie jak ubranie Alice. Cienka, biała bluzeczka w czarne groszki bez pleców oraz z falbankami, na nią założyła niebieski gorset z różowymi elementami, uwydatniający, i tak już duży, dekolt. Na rękach były czarne rękawiczki bez palców z różowym wzorem. Modne podarte jeansy, no i tona innej biżuterii.
Byłem skołowany, moje zagubienie pogłębiło się, kiedy Kastiel i Nataniel stanęli spięci naprzeciwko niej. Najwyraźniej znali się. Nieznajoma uśmiechnęła się lekko i powiedziała:
- Cześć.
Nataniel obudził się z osłupienia i wybiegł z piwnicy trzaskając drzwiami. Ja też poczułem się nie na miejscu, dlatego zebrałem swoje śmieci i ruszyłem do wyjścia. Mijając dziewczynę poczułem się dziwnie, naszła mnie ochota, żeby ich podsłuchać. Jednak nie mogłem tego zrobić, mimo to moja intuicja mówiła, że z tej rozmowy nie wyniknie nic dobrego.
Następnego dnia wróciłem do szkoły z pewnym postanowieniem. Postanowiłem zbadać sprawę tej tajemniczej znajomej, złe przeczucie pogłębiało się z każdą chwilą. Chciałem zapytać o nią Kastiela i Nataniel, ale nie mogłem ich znaleźć, Lysander również gdzieś przepadł. Została mi tylko jedna osoba, Renn. Szukałam jej na korytarzu, kiedy z głośników rozbrzmiał czyjś głos:
- Dro-drodzy uczniowie klasy III B. Tutaj wasz... wychowawca, jesteście proszeni o zebranie się w sali A... Yyy, to jest B. W sali B! - wyjąkał profesor Farazowski, najwyraźniej nie radził sobie zbyt dobrze z radiowęzłem.
Udałem się do sali B, prawie wszyscy już w niej byli. Usiadłem na swoim miejscu, kilka minut później pojawiła się Renn. Usiadła obok mnie, a ja od razu zabrałem się do wypytania jej:
- Nie widziałaś wczoraj jakiejś dziwnej dziewczyny?
- Jakiej dziewczyny? - Spojrzała na mnie zdziwiona.
Chciałem odpowiedzieć, ale w tym momencie weszli dyrektorka z wychowawcą i zaczęli ogłaszać bilans wydarzenia. Okazało się, że koncert przyniósł o wiele większe zyski niż oczekiwano. Wszyscy się ucieszyli.
- Miała niebieskie oczy, długie, brązowe włosy i ubrana była jak Alice. Znała Kastiela i Nataniela - wytłumaczyłem jej szeptem.
- Renn mogłabyś wstać? - zapytał nagle nasz nauczyciel.
- Oczywiście. - Dziewczyna podniosła się niepewnie.
Dyrektorka zaczęła jej dziękować, a cała klasa zabiła brawo. Rena zmieszała się lekko z tego powodu, a kiedy usiadła z powrotem na miejsce, dostrzegłem lekki rumieniec na jej policzkach.
- Widziałam wczoraj kogoś takiego, zapytała mnie o drogę. Faktycznie szukała Kastiela, ale nie wiem, o co jej chodziło - odszepnęła mi po chwili.
Dyrektorka i Farazowski wyszli z klasy, najwyraźniej musieli jeszcze coś załatwić.
- Czyli nie znasz jej? - zapytałem już normalnie.
- Nie, ani trochę, a czemu cię to tak interesuje? - Spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Gdybyś widziała to, co ja wczoraj - westchnąłem.
- Czyli? Coś się stało? Zrobiła coś? - zaniepokoiła się.
- Nie, tylko się przywitała. Znaczy, tylko tyle słyszałem.
Spojrzała na mnie z kamienną miną, która mówiła „Fajnie.”.
- Wiem, że to brzmi głupio, ale gdybyś zobaczyła, co się z nimi stało! Obaj momentalnie się spięli, a Nat wyskoczył z piwnicy jak oparzony - ożywiłem się. - Za to dzisiaj żadnego z nich nie ma w szkole, to nie jest normalne. Normalnie nikt nie reaguje tak na spotkanie ze starym znajomym, mam złe przeczucia co do tej dziewczyny...
- Sam - przerwała mi chłodno. -To po prostu zwykła dziewczyna, nawet nie próbuj się w to mieszać.
- Ale, moja intuicja...
- Wiem - znowu mi przerwała. - Wiem, że twoja intuicja jest nieomylna, ale to nie nasza sprawa. Ani moja, ani twoja, tylko ich. Nie mieszajmy się w to, pamiętasz jak było ostatnio. - Spojrzała smutno na ławkę.
- Wiem - mruknąłem.
Farazowski wrócił do klasy i zaczęliśmy lekcje. Później próbowałem wypytać innych o tę nieznajomą, ale nikt nic nie widział. Mój dobry humor ulotnił się, przez resztę dnia chodziłem okropnie zdołowany. Wiedziałem, że powinienem odpuścić, tak jak mówiła Renn, ale ta sprawa nie dawała mi spokoju. Po prostu nie mogłem przestać o tym myśleć.
Szedłem już do wyjścia, od czasu do czasu spoglądając na mijających mnie ludzi. Gdzieś wśród tłumu mignęła mi biała czupryna, przyspieszyłem kroku żeby się z nią zrównać.
- Szukałem cię - powiedziałam na przywitanie.
- Naprawdę? Stało się coś? - Lysander popatrzył na mnie zdziwiony.
- Niekoniecznie, mam do ciebie pytanie.
- O co chodzi?
Opisałem mu dziewczynę z najdrobniejszymi szczegółami.
- Wybacz, ale nie kojarzę nikogo takiego - odpowiedział mi skonsternowany.
- Szkoda, byłem pewny, że chociaż ty mi z tym pomożesz. - Westchnąłem zasmucony.
- Może to była ich znajoma z gimnazjum? - zamyślił się Lysander.
- Może - mruknąłem.
Nagle z pokoju nauczycielskiego wyszła ta sama dziewczyna, o którą wszystkich dzisiaj wypytywałem. Wpadła na Renn i zaczęła z nią rozmawiać. Ku mojemu zdziwieniu Lysander popchnął mnie we wnękę między szafkami, a potem zaczął podsłuchiwać, oczywiście ja razem z nim.
- Dzięki za pomoc z wczoraj. Gdyby nie ty błądziłabym po tej szkole dobre kilka minut, zanim przypomniałabym sobie gdzie jest piwnica - paplała radośnie brunetka.
- Przypomniała sobie? Chodziłaś do tej szkoły?
- Tak, jestem absolwentką. Debra. - Dziewczyna podała rękę Renn.
- Renn. - Uścisnęła rękę Debry.
- A więc wróciła - mruknął Lysander.
- Znasz ją? - Spojrzałam na niego zdziwiony.
- Niestety. Przepraszam, ale muszę do kogoś zadzwonić. - Machnął niedbale ręką i z powrotem odszedł w stronę piwnicy.
Chciałem krzyknąć, żeby zaczekał, ale bałem się, że zwrócę na siebie uwagę dziewczyn. Niechętnie musiałem odłożyć te sprawę do jutra. Cóż przynajmniej znałem już jej imię. Ktoś na pewno będzie kojarzył te Debrę.
Wyszedłem na zewnątrz, ale zatrzymało mnie ciche prychnięcie przy drzwiach.
- Nie wierze, że ta żmija znowu tu wróciła.
- Spokojnie Amber...
- Cicho! Musimy się jej jakoś pozbyć.
Widocznie Debra nie jest mile widziana w tej szkole przez wszystkich. Z drugiej strony Amber, jak mówiła Renn, nie lubiła większości osób, więc  czy można jej wierzyć?
Chociaż pomysł zasięgnięcia czyjejś opinii nie jest taki zły, oczywiście na pewno nie zapytam o to Amber, ani Peggy. Tych dwóch powinienem unikać jak ognia. W takim razie, kto to powinien być?
Moja odpowiedź nadeszła o wiele szybciej, niż się spodziewałem. Melania i Iris wychodziły razem z klubu ogrodników i żywo o czymś dyskutowały. We dwie mogłyby mi bardzo pomóc. Szczere i obiektywne, właśnie takich osób potrzebuje.
- Dziewczyny! - krzyknąłem i pobiegłem w ich stronę.
Spojrzały na mnie zdziwione.
- Coś się stało, Sam? - zapytała zmartwiona Melania.
- Nie, to znaczy tak.. Ale nic poważnego - zmieszałem się. - Po prostu przypomniałem sobie imię tej dziewczyny - wytłumaczyłem naprędce.
- Tej dziewczyny, o którą wszystkich wypytywałeś? - dopytała mnie troskliwie Iris.
- Ta, dokładnie. Może kojarzycie Debrę?
Nagle Iris i Melania całkowicie się rozluźniły i rozgadały.
- Oczywiście, że tak! - krzyknęły.
- Chodziła z nami do pierwszej klasy. Znaczy się pierwszy semestr i kawałek drugiego, a potem wyjechała. Do tego była strasznie pomocna, koleżeńska i miła. Prawie jak ty. - Zarumieniła się uroczo.
- Dzięki, Iris. - Podrapałem się zmieszany po policzku. - Mówiłaś, że ona wyjechała, wiesz dlaczego?
- Miała szansę zostać wokalistką - wtrąciła Melania. - Dostała propozycje i wyjechała do końca tygodnia. To musiało być dla niej trudne. - Zrobiła zatroskaną minę. - Porzuciła dom, rodzinę, przyjaciół i chłopaka w kilka dni.
- Debra miała chłopaka?! - wykrzyknąłem zdumiony.
- Kastiela - pośpiesznie wyjaśniła Iris. - On... Strasznie to przeżył.
- Aha, rozumiem. W takim razie już wam nie przeszkadzam. - Odwróciłem się, żeby wyjść ze szkoły.
- Sam! - zawołała za mną Melania. - Jeśli chcesz, to Debra wydała płytę, możesz ją kupić i sobie posłuchać. Tak zrobił mój brat.
- Pewnie, dzięki! - Pomachałem im na pożegnanie i wyszedłem na ulicę.
Ta jedna, trafna rozmowa, bardzo mi pomogła. W kilka minut dowiedziałem się o Debrze więcej niż przez cały dzień. Iris mówiła, że jest ona miłą osobą, Amber twierdziła, że to żmija, a Lysander zaniepokoił się jej powrotem. Moja intuicja również podpowiadała mi, że coś jest nie tak.
Skręciłem w stronę bazaru i kupiłem płytę Debry, aby móc walczyć z wrogiem, należy myśleć jak wróg. Dodatkowo wziąłem sobie za punkt honoru przekonanie Reny do mojej sprawy. Dlatego zaraz po zakupach pobiegłem do niej do domu. Stanąłem pod drzwiami i zadzwoniłem dzwonkiem kilka razy.
- Czego? - warknęła na mnie zaraz po otworzeniu drzwi.
- Przyniosłem ci coś. - Pomachałem jej płytą przed twarzą.
- Co to? - Wyrwała mi rzecz z ręki i zaczęła ją oglądać z każdej strony.
- Debra. I jej płyta. - Uśmiechnąłem się.
- Debra? Skąd ją znasz? - Spojrzała na mnie nieufnie.
- To nieważne. - Wepchnąłem się do jej przedpokoju. - Ważniejsze jest to, czego się o niej dowiedziałem.
- Masz obsesje. - Zamknęła drzwi.
- Możliwe, ale powinnaś tego posłuchać. - Zdjąłem buty i kurtkę, a torbę odłożyłem obok lustra.
- Niech ci będzie. Chcesz kotleta? Świeżo smażone - zaproponowała śpiewnym głosem.
- Pewnie, chętnie się czegoś najem. - Wyszczerzyłem zęby w wielkim uśmiechu.
- To chodź. - Machnęła na mnie ręką.
Przeszliśmy do salonu, gdzie Renn sprawnie nałożyła mi na talerz dwa duże, soczyste kotlety. Ja w tym czasie sięgnąłem po magnetofon stojący na regale i włożyłem do niego świeżo zakupioną płytę. Włączyłem ją i usiadłem na krześle obok Renn. Zaczęliśmy jeść, jednocześnie wsłuchując się w muzykę. Debra miała piękny głos, który bardzo uwydatniał rockowe brzmienie kawałków. Skończyliśmy jeść, pozmywaliśmy naczynia, aby potem znowu wrócić na swoje miejsca.
Rozpoczęliśmy dyskusję od mojego lekko rzuconego pytania:
- I co o tym myślisz?
- Głos dobry, kawałki chwytliwe. Muzyka miła dla ucha. - Wyliczyła na palcach Renn. - W skrócie nie jest to coś złego, ani wyjątkowo dobrego. Jest po prostu przeciętne. - Wzruszyła ramionami.
- Rozumiem - mruknąłem zamyślony. - W takim razie dlaczego tu wróciła? Przecież to nie ma sensu.
- Nie wszystko musi mieć sens, może po prostu chciała spotkać się z Kastielem - powiedziała lekceważąco.
- Tak, jasne, bo przecież każda dziewczyna marzy o spotkaniu ze swoim byłym! - wykrzyknąłem sarkastycznie.
- Były?! - Renn z wrażenia podniosła się z krzesła.
- Nie mówiłem ci? - zapytałem zdziwiony.
Renn przecząco pokręciła głową.
Opowiedziałem jej wszystko, czego się dowiedziałem od innych.
- Aha, czyli ludzie uważają ją za miłą - mruknęła zamyślona Renn.
- Ta.
- W takim razie zostaw to już. - Spojrzała na mnie.
- Co?! - Podniosłem się z krzesła. - Jak możesz mówić teraz coś takiego?! - Zacząłem chodzić po pokoju.
- Sam...
- Żadne „Sam”! Zaszedłem już tak daleko, nie mogę się teraz poddać! - krzyczałem w złości.
- Sam, rozumie...
- Właśnie, że nie rozumiesz! Tak bardzo boisz się pomagać innym?! - Spojrzałem na nią gniewnie.
Rena skamieniała pod wpływem tych słów, posunąłem się za daleko.
- Sam - powiedziała chłodno. - Naucz się wreszcie rozróżniać pomoc od wścibskości.
- Nie jestem w...
- Na te chwile jesteś. - Teraz to ona mi przerwała. - Nie wątpię w to, że masz dobre chęci i chcesz pomóc, ale jaki masz na to dowód? Masz coś, co potwierdziłoby twoje przekonania? - zapytała poważnie.
- Nie - przyznałem skruszony. - Nie mam nic takiego, ale mam pewnie pomysł. - Uśmiechnąłem się nieśmiało.
- Pomysł? - Rena uniosła lekko brwi.
- Tak. Chcę zajrzeć do teczki Debry, tam na pewno coś znajdę.
- A kto pozwoli ci tam wejść?
- Nie mam zamiaru pytać kogoś o pozwolenie. - Uśmiechnąłem się chytrze.
- Nie odpuścisz, prawda? - Uśmiechnęła się delikatnie.
- Nie, póki nie udowodnię ci swojej racji. - Wyszczerzyłem szeroko zęby.
- Widzę, że cię nie przekonam - westchnęła moja przyjaciółka. - Dobrze, w takim razie pomogę ci to załatwić.
- Co? - zdziwiłem się.
- Skoro nie przekonam cię słowami, to muszę ci to pokazać na własne oczy. - Wzruszyła ramionami.
- Ok, to może to omówimy? - zaproponowałem z szarmanckim uśmiechem.
- Jak chcesz - zgodziła się z kamienną twarzą.
Następnego dnia na okienku wspólnie zaczailiśmy się pod pokojem nauczycielskim. Niestety przed drzwiami stała Formułka z Arminem. Po cichu wślizgnęliśmy się do wnęki między szafkami i czekaliśmy na rozwój wydarzeń.
- Ale pani profesor - jęknął Armin.
- Mówiłam ci, że jeszcze jeden raz i zabieram konsole - powiedziała groźnie.
- Ale...
- Dość! Skoro chcesz ją odzyskać to idź z tym do wychowawcy.
Chwilę później usłyszeliśmy stukot obcasów, wyjrzeliśmy zza szafek. Formułka zniknęła za rogiem. Armin został sam, z rezygnacją oparł się o szafki. Najwyraźniej nie miał zamiaru odpuścić sobie tej konsoli, postanowiłem to wykorzystać. Odczekaliśmy z Renn jeszcze chwilę i wyszliśmy z naszego ukrycia.
- Spokojnie Assassini, nie ma tutaj żadnego wroga - mruknął jeszcze rozeźlony.
- Ta, jeszcze chwila i natknęlibyśmy się na smoczycę - zaśmiałem się.
- Spokojnie, ona już znalazł swoją ofiarę.
- Dajcie spokój i stańcie na czatach - syknęła Renn.
- Tak jest. - Zasalutowałem prześmiewczo. - Hej, Armin - zagadałem do niego z uśmiechem. - Chciałbyś odzyskać swój sprzęt?
- Pewnie, że tak - odpowiedział zdecydowanie.
- W takim razie mamy dla ciebie propozycje, my tam wejdziemy, a ty staniesz na czatach.
- A w zamian odzyskacie moją konsole? - dopytał podejrzliwie.
- Dokładnie - przytaknąłem.
- Ok, nie mam nic przeciwko. - Chłopak wzruszył ramionami i od razu zaczął rozglądać się po korytarzu.
- Świetnie. Rena, bierz się do roboty. - Dopuściłem dziewczynę do drzwi i zacząłem obserwować korytarz.
Moja przyjaciółka wyjęła wsuwkę z włosów i zaczęła majstrować przy zamku.
- Ale czad! - wykrzyknął podekscytowany Armin.
- Dzięki - mruknęła zmieszana dziewczyna.
Po paru minutach drzwi stanęły otworem.
We dwójkę wślizgnęliśmy się do środka, od razu dobierając się do szkolnych akt. Wyszukałem odpowiednią teczkę i otworzyłem ją. Szybko przerzucałem kolejne strony, a Renn swoim telefonem robiła zdjęcia. Wychodząc zgarnęliśmy konsolę Armina ze stolika do kawy.
- Proszę, twój sprzęt. - Rena rzuciła Arminowi jego własność.
- Dzięki, państwo Bond - zaśmiał się.
- Nie ma sprawy - zawtórowałem mu.
Rozstaliśmy się w miłej atmosferze, on poszedł grać w swoje gry, a my zaszyliśmy się w jednej z pustych klas, żeby przeczytać kartotekę Debry.
Pominęliśmy nieistotne informację i zagłębiliśmy się w opinie nauczycieli:
- „Dogaduje się z rówieśnikami, pracowita... bla bla bla... Za często przebywa na korytarzu.” - przeczytała Renn. - Szczerze, jak na moje, to wygląda jak akta zwykłej, normalnej osoby. Pomyliłeś się - powiedziała i zaczęła wychodzić z klasy.
- Poczekaj! - krzyknąłem za nią. - To jeszcze nic nie znaczy.
- Sam, daj już spokój. - Zatrzymała się zrezygnowana w progu.
- Ale ja... - wykrztusiłem z trudem.
- Błagam cię, skończ to całe szaleństwo i wróćmy do normalności. - Spojrzała na mnie z błaganiem w oczach.
Nastała chwila głębokiej ciszy. Każde z nas zastanawiało się jak przekonać drugie.
- Jedna rzecz - wyszeptałem. - Zrób dla mnie jedną rzecz.
- Co to za rzecz? - spytała podejrzliwie.
- Chcę włamać się do szafki Kastiela.
- Co?! Chcesz grzebać w jego rzeczach?! - oburzyła się. - Nie uważasz, że to zaszło trochę za daleko?
- Proszę cię, już ostatni raz... Jeśli nic tam nie znajdziemy, ja... Przestanę węszyć - powiedziałem z trudem.
- Dobra, taki układ mi pasuje. - Rena uśmiechnęła się lekko.
W nieprzyjemnej dla mnie ciszy poszliśmy do szafki naszego kolegi. Renn po raz kolejny użyła swojej wsuwkowej magi i otworzyła niedostępne dla nas drzwi.
W środku panował istny bajzel. Wszędzie walało się wszystko, od podręczników po kilka petów. Musieliśmy się nieźle nakopać, żeby dotrzeć do istotnych dla nas informacji. Najpierw Rena wyciągnęła zdjęcie Kastiela i Debry, oboje przytuleni do siebie patrzyli prosto w obiektyw. Kastiel miał ciemne włosy oraz jego strój wyglądał kompletnie inaczej, za to Debra wyglądała tak samo, niestety jej zdjęciowa kopia miała dziurę w czole. Jak widać chłopak nie zniósł rozstania zbyt dobrze, o czym świadczyły też następne znaleziska.
Chłopak trzymał kilka numerów pisma muzycznego, oprócz wydawnictwa łączyły je artykuły o zespole Debry. Rudzielec popadł w niezłą obsesje, nie ma co. Podzieliliśmy się gazetami i zaczęliśmy je przeglądać. Najpierw relacje z jej debiutu, później trafiłem na wywiad z nią, a potem jeszcze jeden, aż w końcu...
- Trafiłem! Mam! - krzyknąłem uradowany do mojej towarzyszki. - „Nowinki tygodnia. Ostatnio doszły nas słuchy, że nowa wokalistka wytwórni McProMix niespodziewanie zawiesza swoją karierę solową. Jak tłumaczy nam to jej agent, jest to spowodowane odejściem gitarzysty. Mamy nadzieje, że młodej, wschodzącej gwieździe uda się zażegnać ten kryzy.” - Zakończyłem czytanie artykułu z wielkim uśmiechem. - No i co teraz? - Spojrzałem wyzywająco na Renn.
- Absolutnie nic. - Spojrzała ze śmiałością w moje oczy. - To tylko kolejny, bezsensowny artykuł, który nic nie udowadnia.
- Jak to nie?! - Pomachałem magazynem przed jej twarzą. - To jest wszystkim, czego nam potrzeba! Zakład, że Debra przyjechała tutaj po Kastiela, ponieważ potrzebuje gitarzysty! - wyjaśniłem wzburzony.
- Bardzo ładnie to brzmi, ale nie wiesz czy tak naprawdę jest - zauważyła chłodno.
- Ty po prostu nie chcesz przyznać mi racji, prawda? - zapytałem chłodno. - Wolisz nie zauważać problemu, bo nie chcesz interweniować. Po prostu się boisz. - Pokazałem na nią oskarżycielsko palcem. - Jesteś zwykłym tchórzem. Idź stąd, już nie chcę twojej pomocy. Zajmę się tym sam. - Obrzuciłem ją pogardliwym spojrzeniem i odwróciłem się z powrotem do szafki.
Rena nic nie odpowiedziała, tylko sobie poszła.

Renn
Uciekłam. Musiałam, bo co innego mogłam zrobić? Miałam się z nim pokłócić, o co? Chciałam go tylko powstrzymać przed kolejnym, głupim śledztwem, chciałam żeby nie mieszał się w ten cyrk. Nie wyszło, w takim razie co ja mam teraz zrobić?
W tak ponurych myślach pędziłam na oślep przez korytarze. Miałam wrażenie, że biegłabym bez końca, gdyby nie Debra. Dziewczyna zatrzymała mnie bez słowa i spojrzała na mnie z irytacją.
- Strasznie dużo węszysz - mruknęła chłodno.
Nie wiedziałam o co jej chodzi, więc się nie odezwałam.
- Włamywanie się do pokoju nauczycielskiego to strasznie ryzykowny plan. - Spojrzała na mnie porozumiewawczo i dodała: - Ktoś mógłby cię na przykład zauważyć.
- Widziałaś? - spytałam siląc się na obojętny ton.
- Twój kolega nie był zbyt spostrzegawczy. - Machnęła obojętnie ręką.
Znieruchomiałam.
- Och, przestań robić taką minę - zaśmiała się bez radości. - Zagrajmy w otwarte karty.
- Wiesz o wszystkim? - zapytałam ze ściśniętym gardłem.
- Ta - przyznała obojętnie. - Wiesz, że mogłaś mnie o wszystko spytać, zamiast wysyłać swojego kolegę na przeszpiegi lub kraść moje akta?
Zdziwiłam się jeszcze bardziej. Wiedziała dużo, ale nie wszystko. Myślała, że to moja sprawka, a nie Sama, nie miała też pojęcia o włamaniu do szafki Kastiela. Może to moja szansa, żeby sprawdzić jej zamiary?
- Ok, zagrajmy w otwarte karty. - Uśmiechnęłam się łobuzersko. - Czego chcesz? - zapytałam chłodno.
- Potrzebuje Kastiela... Na jakiś czas - odpowiedziała wymijająco.
- Co za dokładność - prychnęłam sarkastycznie.
- Chcesz wiedzieć więcej - stwierdziła Debra. - Ale nie tutaj. - Rozejrzała się po korytarzu, chwyciła mnie za rękę i zaczęła gdzieś ciągnąć.
Dotarłyśmy do jednej z sal. Dziewczyna wepchnęła mnie do środka, po czym sama weszła zamykając drzwi.
- Opowiem ci wszystko od początku. - Rozsiadła się na biurku nauczyciela. - Ja i Kastiel byliśmy parą idealną, chociaż ty nigdy tego nie zrozumiesz, graliśmy ze sobą robiąc naprawdę dobrą muzę. Pewnego dnia zauważył nas agent i zaoferował nam rozpoczęcie kariery. Rozumiesz to? To była świetna szansa, ale był jeden problem... Myślałam o karierze solowej, więc musiałam coś z tym zrobić. - Wzruszyła ramionami z miną niewiniątka. - Postanowiłam uknuć małą intrygę, przekonałam agenta, że Kastiel musi zostać odsunięty od projektu. Po kilku minutach zgodził się bez problemu.
Zacisnęłam dłonie w pięści, ta opowieść coraz bardziej przestawała mi się podobać.
- Na moje nieszczęście Nataniel, ten głupi sztywniak, podsłuchał wszystko, co mówiłam. Gdyby komuś o tym powiedział, byłabym skończona! Szukałam tego blondaska po całym liceum, a kiedy go znalazłam musiałam się nieźle nagimnastykować, aby go przekonać. Oparł się nawet mojej kokieterii, a raczej nie zdążył. W pewnym momencie do sali wpadł Kastiel z tą rudą idiotką, zaczęłam się tłumaczyć, bronić, ale zamiast mnie Kastiel rzucił się na Nataniela. Wtedy pobili się po raz pierwszy, a ja coś zrozumiałam, koniec końców zostałam biedną, małą Debrą. Po prostu wyszłam z tego cało, Kastiel i Nataniel przestali ze sobą rozmawiać, potem ja złamałam mu serce i karierę, a mimo to nic mi się nie stało. - Uśmiechnęła się triumfalnie.
- Po co mi to wszystko opowiedziałaś? - spytałam próbując zapanować nad swoim gniewem.
- Żeby coś ci udowodnić. - Wstała z biurka i podeszła do mnie niebezpiecznie blisko. - Nieważne co zrobisz, nieważne jak. Wygrać mogę tylko ja. - Zaśmiała się dźwięcznie i wyszła.
Zawładnął mną wielki gniew, miałam wrażenie, że mogę zniszczyć całą szkołę. Ta dziewczyna zniszczyła wszystko co było dla Kastiela ważne. Zakład, że przyjechała tutaj, tylko po to by znowu go omamić, a potem porzucić, gdy już nie będzie jej potrzebny.
- Usłyszałeś wszystko, co chciałeś? - zapytałam rozgniewana.
- Nawet, aż za dużo - mruknął Sam wchodząc do klasy. - Myślę, że ona nas nie docenia.
- Ta, i jeszcze tego pożałuje. - Uśmiechnęłam się przebiegle.

***

Wszystkiego najlepszego! Dzisiaj święta, więc będę się streszczać na tyle, ile mogę. Sam wcielił się w naszą Su. No wiecie, ktoś musiał. xD Poza tym nie wydaje mi się, że Renn pasowałaby do tej roli. No, ale nic. Jak wy uważacie? Podobało wam się? Do zobaczenia w przyszłym miesiącu, a jeśli chcecie poczytać coś dodatkowego to zapraszam do zakładki Zawartość dodatkowa, tam czeka na was Wywiad z Peggy.

piątek, 14 kwietnia 2017

Rocznica

Hej, hej, dzisiaj wypada druga rocznica Słodkiego Pamiętnika. Z tej okazji przygotowałam dla was Wywiad z Peggy, znajdziecie go w zakładce Zawartość dodatkowa. Dziękuje wam za kolejny, wspólnie spędzony rok. Wszystkiego najlepszego nam, a blog niech dalej się rozwija i rośnie. Do zobaczenia, kochani. ^^
Szablon wykonała Domi L